poniedziałek, 1 lutego 2016

Rozdział 50 KONIEC

*PP Remka*
Nie mogę uwierzyć że ona nie żyje, że nie żyje przeze mnie, przecież ją kocham, kocham nad życie, ona odeszła, a razem z nią moja chęć do życia, nie chcę być na tym świecie sam, ojciec Izy nie chce mnie znać, zaraz po pogrzebie się wyprowadzają, moja siostra ma mnie za skurwiela, nie chce mnie znać, rodzice nie mogą uwierzyć w to co zrobiłem. Co najgorsze, raz spotkałem w sklepie Agnieszkę i Łukasza, chłopiec pytał gdzie Iza, za ile wróci, dlaczego ja to zrobiłem?
Od śmierci Izy minęło parę dni, ale dla mnie to było jak kilka lat, w zamknięciu, więzieniu, a policjantem jest moje sumienie, ono pilnuje żebym nie zapomniał że to przeze mnie. Zamknąłem kanał, nie dam rady szczerzyć się do kamery skoro, moja miłość, życie, ukochana, promyk nadziei, mam wymieniać dalej? Ale wracając, z Izą odeszła moja pasja do nagrywania, jazdy na Enduro, zajmowania się Kampim i Boną, życia, nie mam siły zejść na dół i się umyć, a co dopiero myśleć o nagrywaniu, MU, układaniu sobie życia.
Dziś jednak muszę się umyć, zjeść coś i wyjść z domu, to byłby mój błąd jakbym nie poszedł na niej pogrzeb. Jak bym chciał cofnąć czas. Jak ja bym chciał żeby to był tylko sen. Jej niebieski oczy, tyle łez wypłakała, rude włosy, jak ja je kochałem. Moja Izunia, chociaż nigdy już nie będzie moja, i nie jest. Pamiętam każdy dzień spędzony z nią, każdą jej łzę, uśmiech, pocałunek, dotyk. Jej blask w oku, mimo że miała 16 lat, i wszyscy moi kumple oprócz Dezego uważali ją za małolatę, to i tak dla mnie ona była powodem dla którego wstawałem, jadłem, dbałem o siebie, teraz nie goliłem się od tamtego, dnia, okropnego dnia.
- Jakim ja jestem debilem. - Powiedziałem sam do siebie.
Drzwi do pokoju otworzyły się, stała w nich Wiki, jej oczy są czerwone od płaczu, z tego o wiem prawie nie wychodzi z pokoju.
- Ty nawet nie wiesz jakim. - Krzyknęła i obsunęła się po drzwiach na podłogę, płakała, czemu serce mi pęka jak widzę że płacze, to moja mała siostrzyczka, no jest dorosła, ale zawsze będzie moją małą Wiki.
- Wiktoria. - Chciałem ją przytulić ale dziewczyna odsunęła się ode mnie.
- To przez ciebie, przez ciebie wbiegła pod ten pociąg, nienawidzę cię, rozumiesz? Nienawidzę. - Powiedziała wstając, czemu te słowa tak mnie bolą, mimo że wiem że to przeze mnie się zabiła.
- Przez ciebie straciłam przyjaciółkę. - Dodała i wyszła.
Usiadłem na łóżku, schowałem twarz w dłonie, do cholery co ja zrobiłem, chcę skończyć tak samo jak ona, albo gorzej, ona zginęła prze ze mnie, a ja chcę umrzeć z własnej słabości.
Wstałem i podszedłem do szafki w której w sumie nic nie było, nic oprócz małej paczuszki. Jest tu żyletka i bandaż, do tej pory bałem się to zrobić, ale teraz wiem że chcę, to powinno mi pomóc.
Wziąłem do ręki cienki metal i przyłożyłem do skóry, zamknąłem oczy, przycisnąłem ostrze mocniej do skóry, a następnie przeciągnąłem, jak to cholernie boli.
- Remek szykuj się za pół godziny wyjeżdżamy. - Usłyszałem głos matki, no tak pogrzeb. Prawie o nim zapomniałem, jestem beznadziejny, zapomniałem o pogrzebie mojej, już byłej dziewczyny.
Zabandażowałem zakrwawiony nadgarstek i poszedłem się przebrać, po średnio 20 minutach byłem gotowy.
Trumna Izy była zamknięta, bo przez ten wypadek jej ciało wyglądało okropnie, lecz na niej stało zdjęcie, moja piękna, rudo włosa gwiazda.
- Mamo czyli Iza już nie wróci? - Usłyszałem głos Łukasza, to tylko 8 letni chłopiec, a przeze mnie stracił siostrę.
Spojrzałem w jego stronę, on chciał do mnie podejść, ale ojciec mu na to nie pozwolił. Widziałem jak rozmawiają z Wiki, Dezym i Patrycją, oraz Michałem. Rychlik nie stał z nimi długo, podszedł do mnie.
- Cześć Michał. - Powiedziałem, chciałem wymusić uśmiech, ale nie wyszło.
- Remek, przyszedłem tylko dlatego że Iza była moją przyjaciółką, nie będę ci współczuł, ani pocieszał, to przez ciebie się zabiła. Wiesz Dezy i Pati mają takie samo zdanie co ja, jeszcze jak ja może ci kiedyś wybaczę, tak oni to raczej nie, zżyli się tą Rudą osóbką. - Powiedział poważnie, nie no, ja jestem jego kumplem, a on mówi że to moja wina?
- Michał ja wiem. - Powiedziałem ze spuszczoną głową.
- Remek nic nie wiesz. Nie wiesz jak jej rodzice to przeżywają, nie wiesz jak Łukasz przeżywa to że Bóg zabrał mu siostrę, ponieważ jest mały wmówili mu że Aniołki ją do Boga zabrały, i on da jej nowy lepszy dom, gdzie będzie czuła tylko szczęście. - W oczach Rychlika widziałem łzy.
Po pogrzebie wszyscy pocieszali rodziców Izy, ja stałem i gapiłem się w grób jak głupi. Tak ją kocham, a przeze mnie nie cierpię tylko ja, cierpią wszyscy co chociaż raz z nią gadali. Zaczął padać deszcz. Wszyscy zaczęli się zbierać do domu, ja tu zostanę, rodzice i Wiki wrócili już do domu, a ja siedzę na ziemi przed grobem Izki, i płaczę, płaczę bo już nigdy jej nie zobaczę, bo już nigdy nie powiem jej jak bardzo ją kocham, bo już nigdy nie usłyszę jej głosu, nie poczuję perfum, nie pocałuję jej ciepłych ust, nie dotknę rozgrzanych do czerwoności polików.
Z kieszeni czarnej marynarki wyjąłem żyletkę, odwinąłem bandaż, który był na moim nadgarstku po wcześniejszym incydencie.
- Iza kocham cię. - Wyszeptałem i z całej siły przeciągnąłem ostrzem po nadgarstku, deszcz rozmywał krew, ja płakałem, płakałem jak dziecko. Zrobiłem drugą, trzecią i czwartą kreskę, na piątą nie miałem już siły. Cienki kawałek metalu wypadł mi z ręki upadając na ziemie.
- Kocham cię Iza, od pierwszego wejrzenia, i będę kochał już zawsze. - Wymamrotałem.
Obraz zaczął mi się rozmazywać, wszystko zaczynało się robić coraz ciemniejsze, aż w końcu zapadła ciemność, ostatnie co słyszę to dźwięk telefonu. Już umarłem? Nikt mnie tu nie znajdzie, nie uratuje. Boże co ja zrobiłem? Ja nie chcę umierać!
___________________
Tak to już jest koniec :( ale niedługo będzie nasz nowy blog, informacje pojawią się tutaj, jak pojawi się tam pierwszy rozdział