Jestem już trzy dni bez Remka, który wydzwania co pięć minut i próbuje się do mnie dostać. Z każdym dniem moja miłość do niego rosła. Chciałam go widzieć. Chciałam go pocałować. Brakowało mi go. W końcu wpuściłam go...
Miesiąc później
Znów jestem z Remkiem. Jesteśmy szczęśliwi razem i będziemy już do końca. Kocham go z każdą sekundą coraz mocniej. Nagle zadzwonił Michał. Ciekawe czego chce. Ostatnio się wyprowadził od rodziców do Gdańska, bo tam miał nagrywać nowy kawałek coś podobnego do: Nie wiem...Odebrałam z uśmiechem i popatrzyłam na łóżko. Remik spał...Leń jeden!
- Cześć Izka. Jutro organizuje u mnie imprezę. Wiadomo będzie Dezy, może Florek wpadnie, kilka osób z ABG, no ogólnie będzie sporo osób i mam nadzieję, że was gołąbeczki nie zabraknie. - zaśmiałam się cichutko.
- Remek raczej nie będzie mieć nic przeciwko, więc będziemy. - odpowiedziałam. Pogadałam jeszcze trochę z Mulciakiem o tym jak się życie powodzi i tyle.
- Muszę kończyć, bo moja śpiąca królewna się budzi. - powiedziałam i się rozłączyłam.
- Kto dzwonił? - spytał Remek, a ja wszystko szybko mu wytłumaczyłam.
Dzień później
Jedziemy pociągiem już na tą imprezę. Nie mogę się doczekać. Ostatnio polubiłam imprezy i to bardzo. Po chwili byliśmy już na miejscu. Wszyscy już byli i od razu alkohol wkroczył do akcji. Ja nie piłam no i Dezy też nie, bo kierował.
- Kochanie idę coś załatwić. - szepnął mi Remek do ucha całując w szyję. uśmiechnęłam się do niego i pokiwałam głową. Martwiłam się, bo mój chłopak nie wracał już dobre 15 minut.
- REMEK idioto!!! - to był głos Wiki. O co chodzi? Nikt oprócz mnie nie słyszał jego siostry, bo rozmawiali dosyć głośno. Wstałam z kanapy i pobiegłam do Wiktorii. Była w jakimś pokoju. Bez chwili wahania wbiegłam tam.
- Remek... - wyszeptałam. Z moich poleciały łzy. Nie wierzę! Mój ukochany zdradził mnie z tą suką!
- Iza poczekaj. - powiedziała Wiktoria, lecz ja jej nie słuchałam. Wybiegłam z domu. Odpierdolcie się ode mnie!! Najpierw w moim życiu pojawia się mój ideał, moja miłość, a potem ona zniszczyła mi życie! Remik zniszczył mnie doszczętnie. On mnie wykończył. Rozerwał moje serce. Teraz nie będę dla niego ciężarem. Już nie będzie musiał się ukrywać z Martyną. Będzie mógł ją pieprzyć ile tylko chce!! I pomyśleć, że tylko on sprawia, że moje ciało jest rozgrzane, że czuję do niego coś ogromnego. Kocham go nadal i wiem, że nigdy nie przestanę kochać, a nie będę mogła z nim być po tym co się teraz wydarzyło. Nie chcę być nieszczęśliwa! Nie chcę! Nikt jeszcze nie zadał mi takiego bólu jak Remik. Łzy zasłaniały mi widoczność, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Czułam strach, ból i zdenerwowanie. Dostrzegłam tory i pociąg. Zaczęłam biec szybciej. Rzuciłam się prosto pod pojazd. Widziałam, że hamuje, ale to prawie nic nie dało. Poczułam paraliżujący ból przechodzący przez całe moje ciało. Widziałam ciemność, ale słyszałam wszystko co dzieje sie wokół mnie. Byłam przerażona, bo nie mogłam sie ruszyć, ani nawet otworzyć oczu.
- Boże Iza!! - usłyszałam głos Wiki. Chciałam coś powiedzieć, ale nawet nie mogłam ruszyć wargami, ani wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
- Halo pogotowie!! - mówiła roztrzęsiona. Ja czułam się jak maleńka rybka w wielkim oceanie. Strach...On wypełniał całe moje serce. Nie wiedziałam co się dzieje. Byłam oszołomiona, a jedyne co widziałam to ciemność. Słyszałam i czułam jak pogotowie ładuje mnie do pojazdu.
- Dezy!? Ty nic nie piłeś. Zgarnij Mulciaka, Patrycję i ogólnie resztę i pojedź pod stację kolejową. Wytłumaczę wam jak przyjedziecie. - usłyszałam, a potem byłam już sama z ratownikami, bo Wiktorii nie pozwolili wejść...
Byłam już prawdopodobnie w szpitalu.
- Iza coś ty zrobiła. - usłyszałam głos mojego przyjaciela...Dezy...Słyszałam jak słowa mu sie łamią.
- Ja wierzę, że możesz przeżyć, że będziesz walczyć, chyba, że nie chcesz. Ja to zrozumiem, ale wiedz, że smutno będzie bez ciebie. - mówił. Chciałam płakać przez niego, ale nie mogłam. Poczułam, że odpływam. Lekarze wypędzili mojego przyjaciela i zaczęli działać. Chyba nie udało im sie mnie uratować...Ostatnie co usłyszałam to przeciągłe piiiik kardiogramu. Potem przestałam czuć i pamiętać. Powoli zniknęłam...
poniedziałek, 18 stycznia 2016
poniedziałek, 11 stycznia 2016
Rozdział 48
- Iza?! - Powiedział.
- Tato ja miałam ci powiedzieć, ale nie było okazji. Kogo ja chcę okłamać bałam się twojej reakcji, a nie chciałam żebyś mi zabronił spotykać się z Remkiem, zbyt bardzo go kocham, ale nie jak przyjaciela, jak chłopaka, jak kogoś z kim chcę spędzać każdą sekundę życia. - Mój głos się łamie pod każdą sylabą a po polikach lecą łzy.
- Iza ty jesteś jeszcze dzieckiem. - Powiedział i złapał mnie za ramie.
- Nie, nie jestem dzieckiem, może nie jestem pełnoletnia, ale nie jestem dzieckiem, mam 17 lat, mogło ci to umknąć, mama traktowała mnie jak swoją własność, nigdy nie mogłam się zakochać, a teraz jej nie ma, czuje się wolna. - Powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Iza, gdybyś powiedziała, ale ty wolałaś to ukrywać. Kiedy? - Nie dokończył tak jakbym ja miała to wiedzieć o co mu chodzi.
- Co?
- Straciłaś dziewictwo? - Tata patrzył mi w oczy.
- Dziś, zostałam zgwałcona, ale o tym wiesz od lekarza, wtedy, wcześniej nigdy, nic, nawet o tym nie myślałam. - Powiedziałam i poczułam że z moich oczu lecą łzy.
- Ja mam taką nadzieję. Idziemy do domu. - Powiedział i się odwrócił.
- Nie mogę zostawić Remka.
- Iza, dam radę. - Powiedział mój chłopak.
- Nie ty przy mnie siedziałeś, ja mam zamiar też być przy tobie. - Powiedziałam i usiadłam na krańcu łóżka.
- Porozmawiamy o tym w domu, zadzwoń jak będziesz chciała wrócić do domu. - Powiedział i wyszedł.
- W domu czeka mnie ciężka rozmowa. - Popatrzyłam Remkowi w oczy. - A teraz się kładź. - chłopak posłusznie wykonał moje polecenie.
Gładzę ręką jego włosy, a on patrzy na mnie, jak ja go kocham.
- Iza wytłumacz mi coś. - Powiedział nie odrywając wzroku od moich oczu.
- Tak?
- Czemu cię tak kocham? - Powiedział i pocałował mnie delikatnie w usta.
- Mogłabym ci zadać takie samo pytanie. - Odpowiedziałam mu i znowu się pocałowaliśmy, teraz pocałunek był dłuższy i bardziej namiętny.
Odkleiliśmy się od siebie gdy zabrakło nam powietrza... Siedziałam przy Remku, gadaliśmy o głupotach, ale musiałam się podnieść i pójść do toalety, powiedziałam chłopakowi że zaraz wrócę, poszłam do łazienki, załatwiłam swoje potrzeby i idę do sali w której leży mój chłopak.
Podeszłam do drzwi i usłyszałam damski głos. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, to co zobaczyłam wywołało u mnie łzy w oczach, to ja specjalnie tu z nim siedzę, a on się całuje z tą szmatą?
- Remek?! - Szepnęłam drżącym głosem.
- Iza to nie tak jak myślisz. - Powiedział Remek.
- To dokładnie tak jak myślisz, całowałam się z Remkiem. - Powiedziała Martyna.
- Zamknij się. - Krzyknął Remek.
Odwróciłam się i wyszłam, to nie może się tak skończyć, przecież ja go kocham, ale jakby on kochał mnie nie całowałby się z tą szmatą. Czy ja byłam tylko zabawką, głupią dziewczyną, którą chciał wykorzystać? No do cholery.
Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do taty, nie chcę znać Remka, będzie to trudne, bo mieszkam obok niego, ale nie mam zamiaru z nim gadać, to co było między nim, a mną to przeszłość, skończony rozdział w moim życiu.
- Tato ja miałam ci powiedzieć, ale nie było okazji. Kogo ja chcę okłamać bałam się twojej reakcji, a nie chciałam żebyś mi zabronił spotykać się z Remkiem, zbyt bardzo go kocham, ale nie jak przyjaciela, jak chłopaka, jak kogoś z kim chcę spędzać każdą sekundę życia. - Mój głos się łamie pod każdą sylabą a po polikach lecą łzy.
- Iza ty jesteś jeszcze dzieckiem. - Powiedział i złapał mnie za ramie.
- Nie, nie jestem dzieckiem, może nie jestem pełnoletnia, ale nie jestem dzieckiem, mam 17 lat, mogło ci to umknąć, mama traktowała mnie jak swoją własność, nigdy nie mogłam się zakochać, a teraz jej nie ma, czuje się wolna. - Powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Iza, gdybyś powiedziała, ale ty wolałaś to ukrywać. Kiedy? - Nie dokończył tak jakbym ja miała to wiedzieć o co mu chodzi.
- Co?
- Straciłaś dziewictwo? - Tata patrzył mi w oczy.
- Dziś, zostałam zgwałcona, ale o tym wiesz od lekarza, wtedy, wcześniej nigdy, nic, nawet o tym nie myślałam. - Powiedziałam i poczułam że z moich oczu lecą łzy.
- Ja mam taką nadzieję. Idziemy do domu. - Powiedział i się odwrócił.
- Nie mogę zostawić Remka.
- Iza, dam radę. - Powiedział mój chłopak.
- Nie ty przy mnie siedziałeś, ja mam zamiar też być przy tobie. - Powiedziałam i usiadłam na krańcu łóżka.
- Porozmawiamy o tym w domu, zadzwoń jak będziesz chciała wrócić do domu. - Powiedział i wyszedł.
- W domu czeka mnie ciężka rozmowa. - Popatrzyłam Remkowi w oczy. - A teraz się kładź. - chłopak posłusznie wykonał moje polecenie.
Gładzę ręką jego włosy, a on patrzy na mnie, jak ja go kocham.
- Iza wytłumacz mi coś. - Powiedział nie odrywając wzroku od moich oczu.
- Tak?
- Czemu cię tak kocham? - Powiedział i pocałował mnie delikatnie w usta.
- Mogłabym ci zadać takie samo pytanie. - Odpowiedziałam mu i znowu się pocałowaliśmy, teraz pocałunek był dłuższy i bardziej namiętny.
Odkleiliśmy się od siebie gdy zabrakło nam powietrza... Siedziałam przy Remku, gadaliśmy o głupotach, ale musiałam się podnieść i pójść do toalety, powiedziałam chłopakowi że zaraz wrócę, poszłam do łazienki, załatwiłam swoje potrzeby i idę do sali w której leży mój chłopak.
Podeszłam do drzwi i usłyszałam damski głos. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, to co zobaczyłam wywołało u mnie łzy w oczach, to ja specjalnie tu z nim siedzę, a on się całuje z tą szmatą?
- Remek?! - Szepnęłam drżącym głosem.
- Iza to nie tak jak myślisz. - Powiedział Remek.
- To dokładnie tak jak myślisz, całowałam się z Remkiem. - Powiedziała Martyna.
- Zamknij się. - Krzyknął Remek.
Odwróciłam się i wyszłam, to nie może się tak skończyć, przecież ja go kocham, ale jakby on kochał mnie nie całowałby się z tą szmatą. Czy ja byłam tylko zabawką, głupią dziewczyną, którą chciał wykorzystać? No do cholery.
Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do taty, nie chcę znać Remka, będzie to trudne, bo mieszkam obok niego, ale nie mam zamiaru z nim gadać, to co było między nim, a mną to przeszłość, skończony rozdział w moim życiu.
poniedziałek, 4 stycznia 2016
rozdział 47
Tylko nie to! Jestem idiotką, mogłam mu nie mówić! Wiedziałam, że to tak się skończy.
- Wiki idziemy! - powiedziałam wstając.
- Musisz zostać i wypocząć. - powiedziała, jednak ja jej nie słuchałam. Łukasza zaprowadziłam do taty i biegłyśmy już do szkoły...O tej porze jest zamknięta i nikt jej nie pilnuje, więc wiadomo, że to tam są. Dobiegłyśmy. Zobaczyłam Remka.... Leżał na ziemi...Boże!!! Ostrzegłam również Kamila i kilka facetów, którzy kopali Remka...Zostawcie go! Nie wytrzymałam. W tamtej chwili nie bałam się niczego. Niech mnie krzywdzą ile chcą, ale jego niech zostawią! To przeze mnie ma same kłopoty. Podbiegłam do nich i krzyknęłam...
- Odwalcie się!! - mój ton był oschły.
- Bo co? - zaśmiał się Kamil podchodząc do mnie i nachylając się nad moją twarzą.
- Co mi niby zrobisz szmato? - te słowa wymawiał z uśmiechem. Czułam na szyi jego okropny oddech. Nagle ktoś go ode mnie odciągnął. Zobaczyłam radiowóz policyjny...Dobrze, że Wiki jest na tyle mądra, że wezwała policję...Ufff...
- Pożałujesz tego suko!! - krzyknął.
- Wiesz, że masz prawo zachować milczenie!? - odwarknęłam mu po czym szybko podbiegłam do Remka. Ukucnęłam przy nim i opuszkami palców dotykałam ego posiniaczonej twarzy.
- Boże Remek co oni ci zrobili! - powiedziałam i znów się rozpłakałam. Po paru godzinach znów siedziałam w szpitalu, tym razem na poczekalni czekając aż Remik odzyska przytomność. W końcu wyszedł lekarz mówiąc, że mogę wejść. Biegiem pokierowałam sie do jego sali prawie się zabijając kiedy wstawałam z krzesła. Wbiegłam tam i usiadłam obok niego.
- Remik idioto mówiłam, żebyś się z nimi nie bił! - krzyknęłam.
- Ale było warto...Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym cię teraz pocałować, ale zrozumiem jeśli powiesz, że się boisz. - wcale się nie bałam...Nie czułam większego strachu niż wtedy gdy zobaczyłam mojego chłopaka, pobitego, nieprzytomnego... Wstałam z stołka i pochyliłam się nad nim całując go w usta. Poczułam w buzi metaliczny smak krwi...No cóż...Czarnowłosy był na prawdę nieźle pobity i miał przeciętą wargę. Już bolały mnie trochę plecy od nachylania się nad nim, więc skończyłam go całować i usiadłam na krześle. On poruszył się, ale zauważyłam grymas na jego twarzy.
- Nie ruszaj się. Leż spokojnie. - powiedziałam nieco skrzywiona, ale on i tak usiadł jakimś cudem.
- No chodź. - rozłożył ręce. Szybko usiadłam obok niego, a on objął mnie mówiąc, że mnie kocha. Znów go pocałowałam. Tym razem pocałunek trwał dłużej...
- Izabella... - ze strachem oderwałam się od chłopaka. W progu stał mój tata...
- Wiki idziemy! - powiedziałam wstając.
- Musisz zostać i wypocząć. - powiedziała, jednak ja jej nie słuchałam. Łukasza zaprowadziłam do taty i biegłyśmy już do szkoły...O tej porze jest zamknięta i nikt jej nie pilnuje, więc wiadomo, że to tam są. Dobiegłyśmy. Zobaczyłam Remka.... Leżał na ziemi...Boże!!! Ostrzegłam również Kamila i kilka facetów, którzy kopali Remka...Zostawcie go! Nie wytrzymałam. W tamtej chwili nie bałam się niczego. Niech mnie krzywdzą ile chcą, ale jego niech zostawią! To przeze mnie ma same kłopoty. Podbiegłam do nich i krzyknęłam...
- Odwalcie się!! - mój ton był oschły.
- Bo co? - zaśmiał się Kamil podchodząc do mnie i nachylając się nad moją twarzą.
- Co mi niby zrobisz szmato? - te słowa wymawiał z uśmiechem. Czułam na szyi jego okropny oddech. Nagle ktoś go ode mnie odciągnął. Zobaczyłam radiowóz policyjny...Dobrze, że Wiki jest na tyle mądra, że wezwała policję...Ufff...
- Pożałujesz tego suko!! - krzyknął.
- Wiesz, że masz prawo zachować milczenie!? - odwarknęłam mu po czym szybko podbiegłam do Remka. Ukucnęłam przy nim i opuszkami palców dotykałam ego posiniaczonej twarzy.
- Boże Remek co oni ci zrobili! - powiedziałam i znów się rozpłakałam. Po paru godzinach znów siedziałam w szpitalu, tym razem na poczekalni czekając aż Remik odzyska przytomność. W końcu wyszedł lekarz mówiąc, że mogę wejść. Biegiem pokierowałam sie do jego sali prawie się zabijając kiedy wstawałam z krzesła. Wbiegłam tam i usiadłam obok niego.
- Remik idioto mówiłam, żebyś się z nimi nie bił! - krzyknęłam.
- Ale było warto...Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym cię teraz pocałować, ale zrozumiem jeśli powiesz, że się boisz. - wcale się nie bałam...Nie czułam większego strachu niż wtedy gdy zobaczyłam mojego chłopaka, pobitego, nieprzytomnego... Wstałam z stołka i pochyliłam się nad nim całując go w usta. Poczułam w buzi metaliczny smak krwi...No cóż...Czarnowłosy był na prawdę nieźle pobity i miał przeciętą wargę. Już bolały mnie trochę plecy od nachylania się nad nim, więc skończyłam go całować i usiadłam na krześle. On poruszył się, ale zauważyłam grymas na jego twarzy.
- Nie ruszaj się. Leż spokojnie. - powiedziałam nieco skrzywiona, ale on i tak usiadł jakimś cudem.
- No chodź. - rozłożył ręce. Szybko usiadłam obok niego, a on objął mnie mówiąc, że mnie kocha. Znów go pocałowałam. Tym razem pocałunek trwał dłużej...
- Izabella... - ze strachem oderwałam się od chłopaka. W progu stał mój tata...
Subskrybuj:
Posty (Atom)