poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 8 Rozmowa z ojczymem...

- Muszę wam coś jeszcze powiedzieć. - Powiedziałam, lecz nie jestem pewna czy dobrze robię w końcu ich praktycznie nie znam.
- No mów. - Powiedziała Wiki.
- Moja mama nie jest taka jak wszystkie inne mamy. Nie pozwala mi na wiele rzeczy. Takimi rzeczami są: chodzenie w spodniach, jeżdżenie na rowerze, czy wychodzenie z domu. - Powiedziałam głosem takim jakbym zaraz miała wybuchnąć płaczem.
- Bez urazy ale twoja matka to chyba jest jakaś stuknięta. - Powiedział Remek.
- Spoko. -Powiedziałam.
- To może pojedziesz razem z Remkiem, ja pożyczę ci mój rower. - Powiedziała Wiktoria. 
- Jesteś super. Bardzo dziękuję. - Powiedziałam. - To kiedy tam pojedziemy???
- Może jutro. - Zaproponował Remek.

Remek pomógł mi wrócić do domu. Jak już siedziałam na parapecie w moim pokoju Remek powiedział żebym była gotowa jutro o 10 00 rano. Zamknęłam okno i rzuciłam się na łóżko. ,, Jaki on jest uroczy" wyszeptałam ,, Boże co ja robię, przecież jak matka się dowie że się zakochałam to nie zdążę mrugnąć a już będziemy mieszkać na drugim końcu polski. Ona nie pozwoli mi być szczęśliwą. " Zaczęłam płakać. Usłyszałam że ktoś próbuje przekręcić klucz. Błyskawicznie wytarłam łzy i tylko miałam nadzieję że mama nie usłyszała tego co mówiłam. Na szczęście w drzwiach nie stała mama tylko mój ojczym.
- Cześć co się stało? - Spytał.
- Nic.
- Przecież słyszałem że płaczesz.
- Nic się nie stało.
- Wiem że nie powinienem wtrącać się w sprawy które mnie nie dotyczą, a zwłaszcza po tym jak dowiedziałaś się że nie jestem twoim ojcem, ale nie chciałem żebyś dowiedziała się tego w takich okolicznościach, byłem zły na twoją matkę. Wiedz że zawszę cię kochałem jak własną córkę, i nadal cię kocham. Jeśli chcesz to nadal możesz do mnie mówić "Tato". - Powiedział. - Wiem że nie byłem dobrym ojcem ale myślałem że twoja matka wie co robi, ale teraz widzę że przez nią cierpisz.
- Nareszcie to zauważyłeś. Ale lepiej późno niż wcale. - Powiedziałam.
- No to o jakim chłopcu mówiłaś tak sama do siebie?
- O Remigiuszu. On jest naszym sąsiadem, wiem że on ma prawie 19 lat ale ja jestem w nim naprawdę zakochana, a trzy lata różnicy to nie jest aż tak dużo. - Powiedziałam. - A czy byś przekonał mamę żebym mogła nosić normalne ciuchy, buty i czesać się w luźne kucyki lub chodzić w rozczochranych włosach, i czy bym mogła jeździć na rowerze, rolkach i móc korzystać z laptopa? 
- Jak dla mnie te rzeczy które wymieniłaś są zwykłymi rzeczami które powinnaś móc robić nawet bez zgody matki.
- Ale nie mogę, też nie mogę wychodzić z domu kiedy chcę. I nie chcę chodzić na te wszystkie nudne zajęcia, takie jak gra na skrzypcach. 

Po trochę długiej rozmowie mój ojczym stwierdził że jest już późno i muszę iść spać, na szczęście obiecał mi że pogada z mamą. Następnego dnia rano założyłam moją jasno różową sukienkę, włosy spięłam w wysokiego kucyka. Zjadłam śniadanie i zmierzałam do drzwi.
- Izabella gdzie się wybierasz? Czy pozwoliłam ci gdziekolwiek iść? - Mama powiedziała podniesionym głosem.
- Nie ważne gdzie idę, i Tata pozwolił mi wyjść.
- Jego zdanie się nie liczy. Masz się mnie słuchać. - Powiedziała mama właściwie to już prawie krzyczała. Lecz ja jej nie słuchałam i wyszłam z domu. Wiem że jak wrócę będę miała problemy ale raz się żyje.
Na drodze czekał już na mnie Remek.
- Nareszcie jesteś. - Powiedział.
- Cześć. Też się cieszę że cię widzę. - Powiedziałam.
- Proszę oto twoja limuzyna, niestety królewna musi ją sama kierować. - Powiedział ze śmiechem Remek.
- Tylko nie wiem czy ja potrafię jeździć na rowerze.
________________________________________
Siemanko pisała to patka. Mam nadzieję że rozdział się podoba. Było by miło jakbyście zostawili komentarz.

poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 7 Drzewo XD

 - A wiedz że jej powiem. Nie chcę żeby nie moje dziecko mówiło  do mnie ,, Tato" - powiedział tata...Ale jak to "Nie moje dziecko" ?! Nie wytrzymałam. Wbiegłam do pokoju rodziców nie zwracając uwagi na piorunujące spojrzenie mamy. 
- Tato chcesz mi coś powiedzieć? - spytałam spokojnie, mimo tego, że od środka cała drżałam z smutku i wściekłości.
- Chcesz mi coś powiedzieć?! - spytałam ponownie już krzycząc w stronę taty. Miałam łzy w oczach.
- Izabello ja... - zaczął, jednak ja nie chciałam słuchać jego tłumaczeń...Pobiegłam do pokoju trzaskając za sobą drzwiami i zsuwając się po nich. Schowałam głowę w dłonie i szlochałam... Czemu powiedzieli mi to dopiero teraz?! No dobra może byłam wcześniej za mała na to by się o tym dowiedzieć, a w ogóle to chyba nadal nie byłam na to gotowa. Szanuję to, że mimo tego, że nie jestem jego dzieckiem zaakceptował mnie, ale jednak chciałabym wiedzieć dlaczego nie ma przy nas mojego prawdziwego taty...Czy opuścił nas? Może nie żyje? A co jeśli gdzieś tam żyje i tęskni za mną? Miałam w tej chwili tyle myśli na raz! Nie wiedziałam co zrobić. Podniosłam się z podłogi i położyłam na łóżku z baldachimem. Otarłam łzy i przemyślałam sobie jeszcze raz wszystko na spokojnie...Nagle do mojego pokoju wszedł tata...znaczy ojczym.
- Słuchaj Iza... - zaczął siadając na moim łóżku...Nigdy nie zdrabniał mojego imienia...
- Twój tata...Jakby to powiedzieć...Był dosyć ubogi i twoja mama musiała się przeprowadzić do mnie...Kiedy miałaś roczek tata odwiedzał cię prawie codziennie, aż pewnego dnia mama zażądała przeprowadzki...Nie powiedziała twojemu tacie gdzie się przeprowadzamy i tak urwał się z nim kontakt. - wytłumaczył. Było widać, że mówi ze współczuciem...
- Czyli to wszystko przez mamę!! Przecież gdyby mama uwierzyła, że dadzą radę to bylibyśmy szczęśliwą rodziną! - powiedziałam.
- Może i tak. - odpowiedział tata i wyszedł...Oj ja już znam moją mamę...Pewnie przeprowadziła się do ojczyma, bo miał kasę i jeszcze specjalnie się wyprowadziła, żeby urwać z tatą kontakt!! Ech...Skoro ona za wszelką cenę chciała z nim urwać kontakt to ja za wszelką cenę muszę go teraz z powrotem połączyć...Tylko mój tata może być wszędzie!! A co jeśli ma żonę?! I dzieci, a mnie nie będzie już chciał?! Tak czy inaczej muszę go znaleźć!! Wybiegłam z pokoju i pobiegłam do ojczyma.
- Ej ech...Jak miał na imię i na nazwisko mój tata? - spytałam.
- Marek Kowalczyk. - powiedział po chwili zastanowienia.
- Dzięki. - odpowiedziałam i wróciłam do pokoju...Kurczę może znaleźć go w kompie...Tylko mama jest w domu! Nie pozwoli mi skorzystać z komputera...Hmm... Związałam włosy w wysoką kitkę.
- To będzie misja specjalna! - powiedziałam do siebie wychodząc cichutko z pokoju...Planowałam iść do Remka...Może się nie wkurzy... Zaczęłam skradać się szybko na dół do drzwi wyjściowych. Troszkę się bałam...Jestem już przy drzwiach...Okey teraz wystarczy otworzyć drzwi tak by nikt nie usłyszał...
- Izabella nigdzie nie idziesz. - powiedziała mama pojawiając się tuż za mną.
- A to czemu? - spytałam.
- Bo tak mówię! - podniosła ton.
- Ale czemu! - spytałam ponownie również podnosząc ton.
- Do pokoju! - krzyknęła.
- Ale... - zaczęłam.
- Żadnych ale!!!! - krzyknęła. Powlokłam się do pokoju. Kiedy tylko tam weszłam mama zamknęła pokój na klucz.
- Ech!! - westchnęłam głośno. Potrzebuję pomocy...Może nie uznają mnie za wariatkę. Wzięłam do ręki telefon i wyszukałam nowy numer. Był to numer do Wiki...Zapisałam go jak u niej byłam. Zadzwoniłam do niej.
- Halo? - spytał znajomy głos.
- Cześć, potrzebuję pomocy.... - zaczęłam patrząc na okno sąsiadów.... Akurat było to okno od pokoju Wiki. Po chwili w tym oknie ujrzałam ją. Pomachała do mnie, a ja jej odmachałam.
- No dobra o co chodzi? - spytała.
- Muszę wyszukać jedną osobę, a mama nie pozwala mi korzystać z kompa...Chciałam pójść do was, ale zamknęła mnie w pokoju. - objaśniłam i mogłabym przysięgnąć, że Wiki robi zamyśloną minę.
- Już wiem! Daj mi pół godziny. - powiedziała i kiwnęła do mnie głową w oknie...Mimo, że nie widziałam dobrze jej twarzy to wiedziałam, że uśmiecha się cwaniacko.
- Ok. - odpowiedziałam i rozłączyłam się. Przez pół godziny da się zrobić sporo rzeczy... Poczytam książkę!! Podeszłam do mojej nie małej biblioteczki i zaczęłam szukać jakiejś książki...Kurde!! Same podręczniki, encyklopedie i książki historyczne! Zaraz!! Przypomniało mi się, że od jakiś 7 lat trzymam nieprzeczytaną książkę przygodowo - fantazy....Skąd ją mam? Dostałam na urodziny od mojego wujka...Szkoda, że nie ma już go na tym świecie.... Podeszłam do szafki i wyciągnęłam pudło z książką. Wyjęłam ją i zabrałam się do czytania... Wciągnęła mnie tak bardzo, że nie zauważyłam kiedy minęło pół godziny... Nagle coś zapukało do mojego okna... Zignorowałam to....Mógł to być ptak...Po chwili zadzwonił telefon. Niechętnie odłożyłam książkę i odebrałam połączenie.
- Otwórz okno. - powiedziała Wiki i rozłączyła się. Podeszłam do okna i zatkało mnie. Na orzechu, który rośnie obok mojego okna siedział sobie Remek. Szybko otworzyłam okno.
- Remi spadniesz!! - krzyknęłam.
- Spokojnie to drzewo jest stabilne...Idziesz? - spytał...No chyba go powaliło!! Mam skakać z okna na drzewo?!
- Dobrze się czujesz!? - spytałam ze złością.
- No chodź... - powiedział znudzony. Usiadłam na parapecie i przerzuciłam nogi na drugą stronę. Zauważyłam, że mam na sobie buty na obcasach. Szybko je zdjęłam...Tylko utrudniały by tę czynność. Gałąź, na której siedział Remik była bardzo bliska mojego okna...Wystarczy tylko zrobić duuuży krok. 
- Boję się... Przyjdę do was kiedy indziej. - powiedziałam. Och...Czemu ja jestem takim tchórzem!! Rezi przesunął się na koniec gałęzi...Był bardzo blisko mnie.
- No chodź... - nalegał robiąc słodką minę... 
- Złapię cię. - powiedział z uśmiechem rozkładając ręce. No dalej!!! Zrób to!!! W końcu skoczyłam na gałąź. Od razu przytuliłam się do chłopaka i nie miałam zamiaru go puszczać. Oddychałam bardzo szybko....
- No już spokojnie... Teraz przesuniemy się na początek tej gałęzi i zejdziemy.
- Dobrze. - powiedziałam lekko luzując uścisk. W końcu byliśmy na początku gałęzi.
- I co teraz? - spytałam nadal cała drżąc. Remi zszedł trochę niżej.
- Postaw nogę na tej gałęzi. - powiedział. Posłusznie wykonałam zadanie...Nie no super on stał pode mną na gałęzi, a ja nad nim i to jeszcze w rozkroku i spódnicy!!! Ja to mam pecha :( Za to on musiał mieć pewnie niezłe widoki...
- Ok teraz tą nogę na tej gałęzi jednocześnie łapiąc ręką tą gałąź. - mówił,  znów wykonałam zadanie...Nagle znalazłam się na jego wysokości. Złapał mnie delikatnie za biodra...Poczułam się bezpieczniej. Razem z Remikiem zaczęłam schodzić...Kiedy on stawiał nogę na niższej gałęzi ja robiłam to samo...Wkrótce znaleźliśmy się na dole.
- Dzięki. - powiedziałam czerwieniąc się jak burak. 
- A gdzie masz buty? - zauważyła Wiki.
- Zostały w domu. - odpowiedziałam. Nagle Remek wziął mnie na ręce.
- Ej no puść mnie!! Wiesz, że nogi są od chodzenia, a ja je mam, więc postaw mnie! - rozkazywałam mu, lecz on nadal trzymał mnie na rękach...W sumie było mi dobrze, ale nie chciałam mu dać tej satysfakcji XD 
- A co jeśli nasza księżniczka skaleczy się w stópkę? - spytał, a ja poczerwieniałam jeszcze bardziej, lecz tym razem ze złości.
- Nie nazywaj mnie księżniczką i proszę odstaw mnie na ziemię. - poprosiłam.
- Nie. - odpowiedział krótko...No to super.
- Nie przekonasz go...Jest bardzo uparty. - oznajmiła Wiki...Ech...Dałam se więc spokój i ułożyłam głowę na torsie chłopaka. Po paru sekundach byliśmy przed drzwiami jego domu.
- Dobra puść mnie. - odpowiedziałam, jednak on tylko wszedł do domu i poszedł ze mną na górę niosąc do swojego pokoju.
- Dziękuję...Nawet nie wiesz jak jestem ci wdzięczna, ale puść już mnie. - powiedziałam...Kiedy dałam mu satysfakcję od razu mnie postawił.
- Dobra to kogo chcesz wyszukać? Zobaczymy najpierw na facebook'u. - powiedział. Wytłumaczyłam mu kogo ma szukać i udało się znalazł go..
- Mieszka w Czyżowicach...To całkiem niedaleko...Rowerem jakieś pół godziny, a na pieszo z godzinę...Możemy się kiedyś tam wybrać. - powiedział...Miło, że chce jechać ze mną tylko jest problem....Nie mam roweru...I co teraz? Na piechotę? A im co powiem?! Że nie mam roweru?
-----------------------------------------------
Siema heja tu Papaja :D Pati już pytała jak tam wakacje, więc nie będę pytać o to samo w kółko :) No cóż myślę, że rozdział się spodobał :P Proszę o komentarze i jeśli możesz to o +1 :D Następny rozdział pojawi się w poniedziałek tak jak zwykle, więc czekamy na to co wymyśli nasza Patka :D

poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział 6 Nowi znajomi

  Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Na progu stała miła starsza pani którą spotkałam wcześniej. Lecz nie przyszła sama, za nią stał chłopak o ciemnych włosach i dziewczyna, z twarzy jest podobna do chłopaka stojącego obok niej, więc można stwierdzić że są jakoś spokrewnieni.
- Dzień doby.- Powiedziałam.
- Dzień dobry. - Opowiedziała Starsza pani. - Postanowiłam że zapoznam cię z Remigiuszem i jego siostrą Wiktorią. - Dodała.
- Cześć jestem Remek. - Powiedział chłopak i wyciągnął do mnie rękę.
- Cześć. Ja jestem Izabella.
- Cześć Izabella. Nazywam się Wiktoria. - Powiedziała dziewczyna o długich włosach.
- Miło mi was poznać. - Powiedziałam.
- Wiedziałam że się polubicie. - Powiedziała sąsiadka w podeszłym wieku. Mama podeszła do mnie. Zmierzyła starszą panią wzrokiem.
- Co się tu dzieje? - Zapytała.
- Dzień dobry. Nazywam się Zofia Antoniak.
- Dzień dobry. - Powiedziała mama. Nie była zbyt zachwycona że sąsiedzi przyszli nas powitać.
- Izabella chciałabyś iść z nami na spacer? - Spytała Wiktoria.
- Tak. Bardzo bym chciała. - Opowiedziałam.
- Tylko będziecie musieli poczekać z dziesięć minut. Izabella musi zjeść obiad. - Wtrąciła mama.
- No dobrze. Poczekamy. - Powiedział Remek.
  Weszłam do domu. Nie zbyt wiedziałam dlaczego mama tak powiedziała przecież już jadłam.
- Izabella. Nie pozwalam ci nigdzie iść. Widziałaś jak oni są ubrani? - Powiedziała, właściwie wykrzyczała mama. Właśnie do salonu wszedł tata spojrzał na matkę.
- Ty zawsze się tak na niej wyżywasz? - Spytał.
-  Nie wtrącaj się jak wychowuje moją córkę.
- Ja nie jestem tylko twoją córką. I tak czy siak pójdę. - Powiedziałam i wyszłam z domu. Przed drzwiami nadal czekali nowi znajomi.
- To gdzie idziemy??? - Zapytałam.
- Gdziekolwiek. - Powiedziała Wiktoria.
- Dziewczyny niestety musicie iść same. - Powiedział Remek.
- Idziesz do domu grać w minecrafta??? - Zaśmiała się Wiktoria.
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne. Muszę zmontować odcinek z GTA.
- Ej to może chciałabyś zamiast na spacer pójść do nas? - Spytała Wiktoria.
- No dobra. - Opowiedziałam.
  Razem z Wiktorią i jej bratem siedzimy w pokoju Remka, powiedziałam im że Paulina jest wielką fanką ReZigiusza. Powoli robi się już późno a ja muszę wracać do domu, więc pożegnałam się z Wiktorią i Remigiuszem i nie chętnie idę do domu. Otworzyłam drzwi i usłyszałam kłótnię rodziców dochodzącą z ich sypiali. Po cichu weszłam po schodach na górny korytarz, miałam przejść obok ich sypialni obojętnie, ale coś mnie podkusiło żeby zatrzymać się przy drzwiach i podsłuchać o co się kłócą.
- Jeszcze jej nie powiedziałaś?!? - Powiedział tata.
- Nie miałam kiedy. - Powiedziała mama.
- Siedzisz całe dnie w domu i nie miałaś czasu jej powiedzieć.
- Jak jesteś taki mądry to sam jej to powiedz.
- A wiedz że jej powiem. Nie chcę żeby nie moje dziecko mówiło  do mnie ,, Tato"
__________________________________
Napisała Patka mam nadzieję że rozdział się podobał. Będzie nam miło jak pod tym rozdziałem będą komentarze. Napiszcie jak spędzacie wakacje :)

poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 5 To przecież reZi !!!!!!!

Cóż...Gdy tylko rodzice wnieśli do domu walizki pojechali...Tak po prostu bez uprzedzenia...Czyli wszystko po staremu. Spojrzałam na pokój. Będzie spoko jak się rozpakuję...Na razie wszystko stoi w walizkach i kartonowych pudłach, gdyż nie chciało mi się ich rozpakowywać, zamiast tego postanowiłam zwiedzić okolice. Przebrałam się w niebieską, zwiewną sukienkę lekko rozkloszowaną. Było to chyba jedyne ubranie z tych normalniejszych, w których matka mi pozwala chodzić. Uczesałam się jeszcze w kucyka i byłam gotowa. Wyszłam na dwór i zamknęłam dom na klucz. Nie miałam zamiaru bardzo się oddalać od domu. Nagle usłyszałam jakiś krzyk. Na pewno należał do chłopaka. Spojrzałam na sąsiedni dom. Okno od pokoju było otwarte. Wydarł się kolejny raz i nawet zabluźnił ! Teraz to przegiął. Ominęłam ten dom wydzierających się psychopatów i poszła dalej. Na podwórku następnego domu spotkałam starszą panią.
- Dzień Dobry. - przywitałam się z uśmiechem. Staruszka spojrzała się na mnie i również przywitała.
- Panienka stąd? - spytała pewnie z czystej ciekawości.
- Nie. Dwie godziny temu się tu wprowadziłam. Piękne miejsce. - odpowiedziałam. Nagle znów ten chłopak się wydarł...Co oni go tam rozrywają czy co? Staruszka patrząc na moją zaciekawioną i zamyśloną minę tylko się zaśmiała.
- Remigiusz Wierzgoń. - powiedziała nagle.
- Słucham? - spytałam jeszcze raz.
- Remigiusz to ten chłopak co się tak drze...Widzisz ja się na tym nie znam, ale wiem, że nagrywa jakieś filmiki na jakiś tam portal. To na prawdę miły chłopak. Na tym portalu zwie się reZi. Jego siostra Wiktoria nie dawno poszła jego śladami i też zaczęła kręcić te swoje filmiki. - wytłumaczyła. Noi wszystko jasne.
- Jak chce panienka to mogę panienkę z nim zapoznać. - powiedziała staruszka...Sądząc po jej minie nie miała zamiaru nas tylko zapoznać.
- Nie dziękuję...Muszę się jeszcze wypakować, ale niech się pani nie martwi na pewno go poznam. - odpowiedziałam, po czym pożegnałam się z nią i zaczęłam wracać do domu. Ta...Na pewno go poznam...Już to widzę...Matka by mnie zabiła...Otworzyłam dom i weszłam do środka. Już miałam iść do swojego pokoju, ale zauważyłam, że w salonie leży laptop na stole. Podeszłam do niego. Przecież nikt nie zauważy...Rodziców nie ma w domu, więc...Otworzyłam laptop i weszłam na gościa, otworzyłam internet, a potem weszłam na yt. Wpisałam reZi. Od razu wyskoczył kanał. Kiedy tylko zobaczyłam Remigiusza na jednym z jego filmików od razu uznałam, że to bardzo pozytywny człowiek. Wydawał się być tak wyluzowany... Nagle usłyszałam podjeżdżający samochód. Szybko wyłączyłam internet i wyłączyłam laptop. Pobiegłam do swojego pokoju oczywiście nie obeszło sie bez upadku. Szybko walnęłam się na łóżko szybko dysząc, ale tu pusto! Muszę w końcu się rozpakować! Od razu zabrałam się do pracy. Zaczęłam wszystko ustawiać na półkach i tak dalej. Zaszło mi się tak z godzinę. Wyjrzałam przez okno...Znów ujrzałam znany mi budynek i to samo otworzone okno...Jeśli wysiliło się swój wzrok można było dostrzec chłopaka. Fajnie byłoby go poznać.  No cóż może kiedyś...Kiedy matka już by nie żyła + jeszcze jakieś trzy dni dla pewności, że umarła. Strasznie mi się nudziło. Wzięłam, więc telefon...Tak mam telefon oczywiście ten najlepszy tylko, że internet mam zablokowany. Wybrałam numer do Pauliny i zadzwoniłam.
- O cześć jak się miewasz nawet nie wiesz jak tęsknię. - powiedziała.
- Ja też bardzo tęsknię. - odparłam.
- Mam nadzieję, że masz jakiś przyjaciół w swoim wieku. - zaśmiała się Paulina.
- Tak mam tylko, że to chłopak, więc mama mnie zabije. - powiedziałam z kpiącym uśmieszkiem.
- Oj nie przesadzaj...Jak ma na imię? - spytała zaciekawiona.
- Remigiusz Wierzgoń. - powiedziałam...Przyjaciółka zamilkła.
- Halo jesteś? - spytałam.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!! - wydarła mi się do ucha. Oczywiście musiałam upuścić telefon, który w sumie i tak szybko podniosłam.
- To przecież reZi ten reZi!!! To youtuber!!!! - mogłam jej o tym nie mówić...Wiem już od dawna, że kocha polskich youtuberów. Ja się tym tak bardzo nie przejmuje..Błagam to też zwykły człowiek...Dobrze wiem jak to jest kiedy wszyscy cię kochają i uwielbiają czy wręcz przeciwnie...Wtedy nie masz w ogóle życie prywatnego...
- Dobra muszę kończyć. - powiedziałam i nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Kto do nas przyszedł? O tej porze? I to do nas? Szybko wyszłam z pokoju.
- Mamo kto to? - spytałam.
--------------------------------------------------------
Cześć tu Papaja...Mam nadzieję, że się podobało :) Jak tam wakacje w ogóle?