poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 7 Drzewo XD

 - A wiedz że jej powiem. Nie chcę żeby nie moje dziecko mówiło  do mnie ,, Tato" - powiedział tata...Ale jak to "Nie moje dziecko" ?! Nie wytrzymałam. Wbiegłam do pokoju rodziców nie zwracając uwagi na piorunujące spojrzenie mamy. 
- Tato chcesz mi coś powiedzieć? - spytałam spokojnie, mimo tego, że od środka cała drżałam z smutku i wściekłości.
- Chcesz mi coś powiedzieć?! - spytałam ponownie już krzycząc w stronę taty. Miałam łzy w oczach.
- Izabello ja... - zaczął, jednak ja nie chciałam słuchać jego tłumaczeń...Pobiegłam do pokoju trzaskając za sobą drzwiami i zsuwając się po nich. Schowałam głowę w dłonie i szlochałam... Czemu powiedzieli mi to dopiero teraz?! No dobra może byłam wcześniej za mała na to by się o tym dowiedzieć, a w ogóle to chyba nadal nie byłam na to gotowa. Szanuję to, że mimo tego, że nie jestem jego dzieckiem zaakceptował mnie, ale jednak chciałabym wiedzieć dlaczego nie ma przy nas mojego prawdziwego taty...Czy opuścił nas? Może nie żyje? A co jeśli gdzieś tam żyje i tęskni za mną? Miałam w tej chwili tyle myśli na raz! Nie wiedziałam co zrobić. Podniosłam się z podłogi i położyłam na łóżku z baldachimem. Otarłam łzy i przemyślałam sobie jeszcze raz wszystko na spokojnie...Nagle do mojego pokoju wszedł tata...znaczy ojczym.
- Słuchaj Iza... - zaczął siadając na moim łóżku...Nigdy nie zdrabniał mojego imienia...
- Twój tata...Jakby to powiedzieć...Był dosyć ubogi i twoja mama musiała się przeprowadzić do mnie...Kiedy miałaś roczek tata odwiedzał cię prawie codziennie, aż pewnego dnia mama zażądała przeprowadzki...Nie powiedziała twojemu tacie gdzie się przeprowadzamy i tak urwał się z nim kontakt. - wytłumaczył. Było widać, że mówi ze współczuciem...
- Czyli to wszystko przez mamę!! Przecież gdyby mama uwierzyła, że dadzą radę to bylibyśmy szczęśliwą rodziną! - powiedziałam.
- Może i tak. - odpowiedział tata i wyszedł...Oj ja już znam moją mamę...Pewnie przeprowadziła się do ojczyma, bo miał kasę i jeszcze specjalnie się wyprowadziła, żeby urwać z tatą kontakt!! Ech...Skoro ona za wszelką cenę chciała z nim urwać kontakt to ja za wszelką cenę muszę go teraz z powrotem połączyć...Tylko mój tata może być wszędzie!! A co jeśli ma żonę?! I dzieci, a mnie nie będzie już chciał?! Tak czy inaczej muszę go znaleźć!! Wybiegłam z pokoju i pobiegłam do ojczyma.
- Ej ech...Jak miał na imię i na nazwisko mój tata? - spytałam.
- Marek Kowalczyk. - powiedział po chwili zastanowienia.
- Dzięki. - odpowiedziałam i wróciłam do pokoju...Kurczę może znaleźć go w kompie...Tylko mama jest w domu! Nie pozwoli mi skorzystać z komputera...Hmm... Związałam włosy w wysoką kitkę.
- To będzie misja specjalna! - powiedziałam do siebie wychodząc cichutko z pokoju...Planowałam iść do Remka...Może się nie wkurzy... Zaczęłam skradać się szybko na dół do drzwi wyjściowych. Troszkę się bałam...Jestem już przy drzwiach...Okey teraz wystarczy otworzyć drzwi tak by nikt nie usłyszał...
- Izabella nigdzie nie idziesz. - powiedziała mama pojawiając się tuż za mną.
- A to czemu? - spytałam.
- Bo tak mówię! - podniosła ton.
- Ale czemu! - spytałam ponownie również podnosząc ton.
- Do pokoju! - krzyknęła.
- Ale... - zaczęłam.
- Żadnych ale!!!! - krzyknęła. Powlokłam się do pokoju. Kiedy tylko tam weszłam mama zamknęła pokój na klucz.
- Ech!! - westchnęłam głośno. Potrzebuję pomocy...Może nie uznają mnie za wariatkę. Wzięłam do ręki telefon i wyszukałam nowy numer. Był to numer do Wiki...Zapisałam go jak u niej byłam. Zadzwoniłam do niej.
- Halo? - spytał znajomy głos.
- Cześć, potrzebuję pomocy.... - zaczęłam patrząc na okno sąsiadów.... Akurat było to okno od pokoju Wiki. Po chwili w tym oknie ujrzałam ją. Pomachała do mnie, a ja jej odmachałam.
- No dobra o co chodzi? - spytała.
- Muszę wyszukać jedną osobę, a mama nie pozwala mi korzystać z kompa...Chciałam pójść do was, ale zamknęła mnie w pokoju. - objaśniłam i mogłabym przysięgnąć, że Wiki robi zamyśloną minę.
- Już wiem! Daj mi pół godziny. - powiedziała i kiwnęła do mnie głową w oknie...Mimo, że nie widziałam dobrze jej twarzy to wiedziałam, że uśmiecha się cwaniacko.
- Ok. - odpowiedziałam i rozłączyłam się. Przez pół godziny da się zrobić sporo rzeczy... Poczytam książkę!! Podeszłam do mojej nie małej biblioteczki i zaczęłam szukać jakiejś książki...Kurde!! Same podręczniki, encyklopedie i książki historyczne! Zaraz!! Przypomniało mi się, że od jakiś 7 lat trzymam nieprzeczytaną książkę przygodowo - fantazy....Skąd ją mam? Dostałam na urodziny od mojego wujka...Szkoda, że nie ma już go na tym świecie.... Podeszłam do szafki i wyciągnęłam pudło z książką. Wyjęłam ją i zabrałam się do czytania... Wciągnęła mnie tak bardzo, że nie zauważyłam kiedy minęło pół godziny... Nagle coś zapukało do mojego okna... Zignorowałam to....Mógł to być ptak...Po chwili zadzwonił telefon. Niechętnie odłożyłam książkę i odebrałam połączenie.
- Otwórz okno. - powiedziała Wiki i rozłączyła się. Podeszłam do okna i zatkało mnie. Na orzechu, który rośnie obok mojego okna siedział sobie Remek. Szybko otworzyłam okno.
- Remi spadniesz!! - krzyknęłam.
- Spokojnie to drzewo jest stabilne...Idziesz? - spytał...No chyba go powaliło!! Mam skakać z okna na drzewo?!
- Dobrze się czujesz!? - spytałam ze złością.
- No chodź... - powiedział znudzony. Usiadłam na parapecie i przerzuciłam nogi na drugą stronę. Zauważyłam, że mam na sobie buty na obcasach. Szybko je zdjęłam...Tylko utrudniały by tę czynność. Gałąź, na której siedział Remik była bardzo bliska mojego okna...Wystarczy tylko zrobić duuuży krok. 
- Boję się... Przyjdę do was kiedy indziej. - powiedziałam. Och...Czemu ja jestem takim tchórzem!! Rezi przesunął się na koniec gałęzi...Był bardzo blisko mnie.
- No chodź... - nalegał robiąc słodką minę... 
- Złapię cię. - powiedział z uśmiechem rozkładając ręce. No dalej!!! Zrób to!!! W końcu skoczyłam na gałąź. Od razu przytuliłam się do chłopaka i nie miałam zamiaru go puszczać. Oddychałam bardzo szybko....
- No już spokojnie... Teraz przesuniemy się na początek tej gałęzi i zejdziemy.
- Dobrze. - powiedziałam lekko luzując uścisk. W końcu byliśmy na początku gałęzi.
- I co teraz? - spytałam nadal cała drżąc. Remi zszedł trochę niżej.
- Postaw nogę na tej gałęzi. - powiedział. Posłusznie wykonałam zadanie...Nie no super on stał pode mną na gałęzi, a ja nad nim i to jeszcze w rozkroku i spódnicy!!! Ja to mam pecha :( Za to on musiał mieć pewnie niezłe widoki...
- Ok teraz tą nogę na tej gałęzi jednocześnie łapiąc ręką tą gałąź. - mówił,  znów wykonałam zadanie...Nagle znalazłam się na jego wysokości. Złapał mnie delikatnie za biodra...Poczułam się bezpieczniej. Razem z Remikiem zaczęłam schodzić...Kiedy on stawiał nogę na niższej gałęzi ja robiłam to samo...Wkrótce znaleźliśmy się na dole.
- Dzięki. - powiedziałam czerwieniąc się jak burak. 
- A gdzie masz buty? - zauważyła Wiki.
- Zostały w domu. - odpowiedziałam. Nagle Remek wziął mnie na ręce.
- Ej no puść mnie!! Wiesz, że nogi są od chodzenia, a ja je mam, więc postaw mnie! - rozkazywałam mu, lecz on nadal trzymał mnie na rękach...W sumie było mi dobrze, ale nie chciałam mu dać tej satysfakcji XD 
- A co jeśli nasza księżniczka skaleczy się w stópkę? - spytał, a ja poczerwieniałam jeszcze bardziej, lecz tym razem ze złości.
- Nie nazywaj mnie księżniczką i proszę odstaw mnie na ziemię. - poprosiłam.
- Nie. - odpowiedział krótko...No to super.
- Nie przekonasz go...Jest bardzo uparty. - oznajmiła Wiki...Ech...Dałam se więc spokój i ułożyłam głowę na torsie chłopaka. Po paru sekundach byliśmy przed drzwiami jego domu.
- Dobra puść mnie. - odpowiedziałam, jednak on tylko wszedł do domu i poszedł ze mną na górę niosąc do swojego pokoju.
- Dziękuję...Nawet nie wiesz jak jestem ci wdzięczna, ale puść już mnie. - powiedziałam...Kiedy dałam mu satysfakcję od razu mnie postawił.
- Dobra to kogo chcesz wyszukać? Zobaczymy najpierw na facebook'u. - powiedział. Wytłumaczyłam mu kogo ma szukać i udało się znalazł go..
- Mieszka w Czyżowicach...To całkiem niedaleko...Rowerem jakieś pół godziny, a na pieszo z godzinę...Możemy się kiedyś tam wybrać. - powiedział...Miło, że chce jechać ze mną tylko jest problem....Nie mam roweru...I co teraz? Na piechotę? A im co powiem?! Że nie mam roweru?
-----------------------------------------------
Siema heja tu Papaja :D Pati już pytała jak tam wakacje, więc nie będę pytać o to samo w kółko :) No cóż myślę, że rozdział się spodobał :P Proszę o komentarze i jeśli możesz to o +1 :D Następny rozdział pojawi się w poniedziałek tak jak zwykle, więc czekamy na to co wymyśli nasza Patka :D

1 komentarz: