poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 3

Leżę w ciemnym pomieszczeniu praktycznie całe jest białe, jedynie okno z granatowym niebem się wyróżnia. W tej chwili myślałam o wszystkim i o niczym... Byłam zdenerwowana na rodziców, ale też było mi przykro. Czemu nie mogę żyć jak normalne dzieci? Czemu nie mogę zakładać spodni,bluz itd. Czemu nie mogę leniwie leżeć na łóżku i z kawałkiem pizzy w ręku oglądać głupie kanały? Jutro ...NIE! Zaraz już dzisiaj?! Serio jest już 4 00? Dobra w każdym razie dzisiaj mam iść jeszcze o 17 00 na skrzypce, a zaraz po skrzypcach idę na gimnastykę... I tak mi nic nie wychodzi...Nie umiem nawet gwiazdy zrobić, ale moja mama drogo płaci... Miałam dość leżenia tutaj. Odkryłam się i gołymi stopami dotknęłam zimnych płytek. Syknęłam cicho...Strasznie zimne te płytki! Podeszłam do okna... Robiło się już jasno, ale przecież przed chwilą niebo było granatowe!! Dobra nie ważne. Wyszłam z pomieszczenia. Gdy tylko zrobiłam krok na korytarzu światło się automatycznie włączyło. Trochę się wystraszyłam. Szłam na koniec korytarza...Chciałam iść do toalety. W końcu ujrzałam białe drzwi ze znaczkiem dziewczyny. Weszłam do środka. Znów biało...Podeszłam do lustra. Wyglądałam okropnie. Oczy miałam zmrużone,a pod nimi straszne wory. Włosy powychodziły z warkocza i wywinęły się we wszystkie strony. Nie wiem jakim cudem, ale frotka się jeszcze trzymała. Odkręciłam wodę. NO NIE!!! Cała się zalałam. Spojrzałam na swój strój i dopiero teraz zauważyłam, że mam szpitalną koszulę nocną...Szybki refleks mam. Kiedy w końcu udało mi się przemyć twarz wyszłam z toalety. Szłam korytarzem i chyba ominęłam swój pokój, ale mimo to postanowiłam pójść dalej...Miałam dość tego miejsca...Czułam się jak w psychiatryku. Nagle usłyszałam jakieś szepty. Wiem,że nie ładnie podsłuchiwać, ale zatrzymałam się i ujrzałam uchylone drzwi. Leżała tam dziewczynka około 10 lat. Miała zamknięte oczy,a obok niej stała kroplówka. Zajrzałam troszkę głębiej i zobaczyłam jakąś panią. Siedziała na krześle i trzymała dziewczynkę za rękę. Miała schyloną głowę.
- Zobaczysz jeszcze się obudzisz...Obiecuję ci to. - mówiła kobieta, po czym się rozpłakała. Podniosła głowę. Była potargana. Stanęła tyłem do mnie, a twarzą do córki.
- Kochanie, ja wierzę, że wyzdrowiejesz....Tak dawno nie widziałam twoich radosnych oczu. Przepraszam cię, ciągle byłam taka zapracowana...Nie miałam czasu....Jak się obudzisz zabiorę cię na lody,kupię ci komputer... - mówiła co chwila przerywając, by zapłakać. Westchnęłam i wróciłam do swojego pokoju. Zaczęłam rozmyślać. To co tam zobaczyłam było straszne, ale równocześnie piękne! Widać było, że ma nadzieję, że kocha bardzo swoją córkę, a ja? Czy mama też by tak płakała? Czy byłaby smutna? Nie wiem... Byłam wyczerpana psychicznie, więc w końcu zasnęłam. Widziałam przyjemną ciemność. Wstałam o 8 00. Wyszłam z łóżka i szybko przebrałam się w normalne ciuchy. Niedługo po tym przyszedł lekarz. Radził mi bym się tak nie denerwowała i trochę zabawiła. Z wesołym humorem wyszłam z pomieszczenia. Miałam przy sobie jakieś 2 000 zł, które nosiłam już od roku...Na nic ich nie wydałam. Przeszłam parę metrów dalej i zapukałam do pewnych drzwi. Nic nie usłyszałam, więc postanowiłam wejść.
- Dzień Dobry. - powiedziałam widząc kobietę, która siedziała na krześle obok dziesięciolatki. Nie odezwała się. Bez powtarzania wyjęłam z małej torebki portfel i wyjęłam dwa tysie.
- Proszę. - powiedziałam podchodząc do kobiety. Ta szybko wstała.
- Dziecko ja nie mogę tego przyjąć. - powiedziała ochryple, ale z czułością i wdzięcznością.
- Proszę pani, zrobi mi pani wielką przykrość jeśli tego nie przyjmie. Kiedy córka się obudzi proszę kupić jej najlepszy komputer... - powiedziałam z uśmiechem. Kobieta patrzyła na mnie ze zdziwieniem. Nagle przytuliła mnie. Odwzajemniłam to.
- Dziękuję! - mówiła z wdzięcznością. Cieszyła się. Zanim jednak wzięła pieniądze pytała czy na pewno nie są mi potrzebne. Wyszłam z szpitala i szczęśliwa wróciłam do domu. Kiedy zjadłam obiad zadzwoniła pani od nauki skrzypiec, że odwołuje zajęcia i gimnastykę. Wpadłąm na pewien pomysł. Przecież nikt nie musi wiedzieć, że lekcje są odwołane. Wyszłam z domu udając, że idę na zajęcia. Tak na prawdę poszłam do Pauliny. Byłam tam tylko z dwa razy. Zadzwoniłam do dzwonka.
- O cześć! - krzyknęła Paulina i przytuliła mnie. Zaczęła wypytywać czy dobrze się czuję. Niestety nie mogłam u niej zostać, ale pomyślałyśmy, że pójdziemy na miasto.
- Zanim jednak tam pójdziemy załóż to! - powiedziała wesoła Paulina i dała mi ciuchy. Zgodziłam się. Były to szorty,bluzka na ramiączka i trampki. Kiedy wyszłam z łazienki czułam się o wiele lepiej. Było tak wygodnie!!!
- A jeśli moja mama będzie gdzieś na mieście? - spytałam. Paulina pobiegła do domu,a zaraz wróciła z czapką. Podeszła do mnie i rozwiązała mi włosy po czym trochę je potargała,potem założyła mi czapkę.
- Teraz cię nie pozna. - powiedziała z uśmiechem.
- Dzięki. - podziękowałam i poszłyśmy na miasto.
- Dobra to ile masz czasu ? - spytała niebieskooka.
- Trzy godziny. - odpowiedziałam. Ona powiedziała, że to trochę mało czasu. Zaczęła kupować mi różne spodnie i bluzki. Kiedy czas zaczął się kończyć poszłyśmy do jej domu. Przebrałam  się w jej pokoju. Na komputerze był włączony youtube. Widziałam tam chłopaka w ciemnych włosach. Nazywał się reZigiusz. Nie przejęłam się tym bardzo...Wiem, że Paulina kocha youtuberów...Tak ona mi wytłumaczyła wszystko o internecie... Wróciłam do domu. Miałam trochę wyrzuty sumienia, ale przecież mama mi na nic nie pozwala. 
- Izabella widzę,że już jesteś. Pakuj się powoli. - powiedziała oschle. Poszłam,więc do pokoju,wyciągnęłam spod łóżka walizkę i zaczęłam się pakować. Spakowałam też nowe spodnie i bluzki,które dzisiaj kupiłam. Wyjeżdżam za dwa dni? Nie wiem...Nie pamiętam. Poszłam do mamy.
- Matko czy pozwolisz pożegnać mi się z Pauliną...Proszę....- spytałam.
- Nie. - powiedziała bez zastanowienia. Wkurzyłam się,ale zdusiłam to w sobie.
- Ale... - zaczęłam błagalnym tonem.
- Izabella! - krzyknęła mama wstając z kanapy.
- Płacę ci za lekcję, kupuję ci najlepsze rzeczy, najlepsze materiały do szkoły i do tego jeszcze podwózki, a ty mi tak dziękujesz? Do pokoju. - rozkazała. Już miałam iść,ale nie wytrzymałam.
- Nienawidzę cię! - krzyknęłam i pobiegła szybko do pokoju bojąc się reakcji matki.
- Co ja zrobiłam!? - powiedziałam do siebie opierając się o drzwi. To był pierwszy mój bunt od czasów dzieciństwa! Cieszyłam się,ale też bałam. Podeszłam do dużego okna. Nagle do mojego pokoju weszła matka.
- Izabella!! Jak ty się zachowujesz!!?? Czego ty potrzebujesz masz wszystko!? - krzyknęła. Bałam się odezwać.
- Ja bym tylko chciała być tak jak moi koledzy i koleżanki. - powiedziałam cicho spuszczając głowę.
- Twoi koledzy i koleżanki,a szczególnie Paulina to są idioci!! - krzyknęła.
- Wcale nie!! Nie znasz ich!! - zaprzeczałam, lecz wiedziałam, że i tak nic nie zdziałam.
- To prawda nie znam... Oni są głupsi. - powiedziała ostro.
- Spakowałaś się już ? - spytała,a ja pokiwałam głową. Matka otworzyła walizkę. Dostrzegła sportowe spodnie i bluzki.
- Co to ma być?! Pytam się co to ma być !!?? - krzyknęła. Cały czas milczałam. Wzięła te rzeczy i gdzieś z nimi poszła. Już chciałam za nią pobiec, ale kiedy pociągnęłam za klamkę drzwi nie chciały się otworzyć...ZAMKNĘŁA MNIE!!!! Oparłam się o drzwi plecami i zsunęłam się po nich na podłogę. Schowałam głowę w kolana i zaczęłam płakać. Tak jestem słaba! Kiedy oczy już bardzo mnie piekły przestałam płakać. Podeszłam do szuflady i wyjęłam cyrkiel. Lekko przejechałam po ręce. Tylko troszkę skóra mi się zdarła. Odłożyłam cyrkiel...Jestem za słaba!!!
---------------------------------------------------------------------
Tu Papaja...Mam nadzieję,że się podobało....Komentować!

1 komentarz: