poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział 13 Wygłupy w Macdonalds oraz historia Pati i Dezyderego....

Remek miał rację. Dezy był na prawdę miły, tak samo Patrycja.
- Chodź Dezy pójdziemy coś zamówić. - powiedział Remek i razem poszli stać w dość długiej kolejce. Zostałam sama z Patrycją. Miała brązowe, dosyć długie włosy z przedziałkiem po środku. Jej ciemne oczy podkreślone były eyelinerem. Ogólnie makijaż miała delikatny i bardzo ładnie to na niej wyglądało. Na początku myślałam, że będzie to jakaś strasznie wymalowana laska...W końcu to sławny youtuber! A tu proszę bardzo ładna i naturalna dziewczyna.
- Więc nazywasz się Izabella? - spytała zaczynając rozmowę. Nieśmiało pokiwałam głową.
- Słuchaj mam już cały plan na dzisiejszy dzień...Pójdziemy na zakupy i kupimy ci nowe ciuchy! A i nie bój się. Jestem normalną dziewczyną...Wiesz to, że mam rozpoznawalnego chłopaka to nie znaczy, że jesteśmy jacyś ważni... - zaczęła mówić. Trafiła w sedno. Właśnie tego się bałam, że mnie nie polubią i będą twierdzić, że jestem gorsza, ale cóż ona jest na prawdę bardzo przyjacielska.
- Dziękuję... - odpowiedziałam z uśmiechem. Po chwili przyszli chłopaki.
- O kurde! Teraz musimy czekać na ten głupi numerek! - powiedział Remek.
- Dobra mamy czas! - powiedział Dezy śmiejąc się z miny Remka.
- A więc masz tutaj tatę? - spytał Czułek zwracając się do mnie.
- Tak. - odpowiedziałam. Czułek miał blond włosy i ładne, zielone oczy. Był wysoki i szczupły, a jego głos był taki niespotykany, taki inny...Nic dziwnego, że Patrycja z nim była. Byli na prawdę fajną parą. Po połowie godziny zdążyliśmy pośmiać się, pogadać i ponarzekać na te numerki. Byłam już na prawdę bardzo głodna! Patrycja była bardzo otwarta i wesoła...Dezy podobnie. Czuli się swobodnie w swoim towarzystwie...Mimo to, że na prawdę miło mi się spędzało ten czas to czułam, że tu nie pasuję. Na szczęście kiedy jedzenie już doszło moje uczucie znikło...Mówiłam co chciałam, wiedząc, że mogę im ufać. Czułek i Pati wzięli sobie na spółę chicken box'a, a ja z Remkiem wzięliśmy 20 nuggetsów i frytki. Uwinęliśmy się z tym w bardzo szybkim tempie...Widocznie nie tylko ja byłam bardzo głodna. Kiedy już zjedliśmy wszyscy zaczęli pić colę. Nagle z ust Remika wydobył się brzydki dźwięk...W sensie, że beknął.
- No wiesz co Remek!? To wstyd! - powiedział Czułek. Wow to on taki kulturalny!?
- To wstyd, żeby bekać tak cicho. - dodał po chwili i beknął jeszcze głośniej od Remka...Wszyscy zaczęli się śmiać...Ja też i na moje nieszczęście miałam wtedy pełną buzię tego napoju. Oczywiście wszystko na siebie wyplułam. Wszyscy zaczęli się jeszcze głośniej śmiać. W końcu kiedy się już trochę uspokoiliśmy Remek dał mi serwetki bym się trochę wytarła.
- Dzięki. - odpowiedziałam i zaczęłam wycierać czarną spódnicę.
- A tak wracając do tej sytuacji, która zdarzyła się tu przed chwilą to... - zaczęła Pati, jednak Dezy jej przerwał.
- Tak wiem kotku...Zachowałem się nie ładnie. - powiedział Czułek udając smutnego.
- Nie o to mi chodziło..Chodzi mi o to, że ja umiem głośniej. - powiedziała, wzięła duży łyk coli i beknęła jeszcze głośniej od chłopaków. Tym razem to Remek wypluł colę...Tylko, że nie na siebie tylko na Czułka, który siedział na przeciw niego. Ja z Patką zaczęłyśmy się śmiać, a chłopcy patrzyli ze zdziwieniem.
- Z tymi twoimi bekami to ja cię muszę do mam talent zapisać. - powiedział Czułek nadal się śmiejąc. Po prostu tak nam odbiło, że nie wiem. W końcu jakaś pani wyprosiła nas z macdonalda mówiąc, że strasznie narozrabialiśmy...No tak wystraszyliśmy klientów bekami i śmiechami i w dodatku pluliśmy colą XD
- Rezi dzisiaj pierzesz mi koszulkę! - powiedział poważnie Czułek pokazując mokrą koszulkę.
- A ty pierzesz mi spódnicę! Przez twoje brzydkie zachowanie wyplułam sok. - zwróciłam się do Dezyderego z uśmiechem. Samochodem podjechaliśmy do domu Dezyderego...Oni przyszli na pieszo do maca, więc ich podwieźliśmy...Leciała jakaś muzyka w aucie i kiedy był instrumental to Czułek i Rezi zaczęli wymyślać słowa i se śpiewać, muszę przyznać, że Dezy ma fajny głos jeśli chodzi  śpiew. W końcu dojechaliśmy. Trochę się skrzywiłam widząc blok...Nie lubię takich mieszkań...Są małe, ciasne i w dodatku w tym budynku mieszkają inne rodziny...Na szczęście wjechaliśmy windą...Mieszkali dość wysoko...Weszliśmy do środka pomieszczenia. Najpierw był przedpokój. Był on dosyć mały i miał tylko komodę na buty....Był odcieniu karmelowego. Przedpokój prowadził do salonu, który był jednocześnie jadalnią. Była tam kanapa, obok dwa fotele, a po środku stół. Na przeciwko kanapy na ścianie wisiał telewizor, a na ziemi leżała konsola. To pomieszczenie było koloru fioletowego, a meble były ciemne...Podłoga wyłożona była panelami, a na środku leżał biały puszysty dywan, który nieco rozjaśnił ten pokój. Następnym pokojem była kuchnia. Była ona w odcieniu zieleni i ogólnie była wyposażona w wszystkie potrzebne rzeczy...no wiecie tak jak w normalnej kuchni. Łazienka była pomarańczowa, ale dodatki były białe. Kiedy się do niej wchodziło od razu widać było duże lustro, a pod nim zlew z szafeczką. Ich sypialnia była odcienia błękitnego. Znajdowała się tam szafa i łóżko. (dop.autorki: za dużo opisów XD) W ostatnim pokoju było duże jasne biurko, na którym stały dwa komputery, jakieś dziwne kamery itd. Stał tam również statyw na kamerę i lampy. Pokój był w odcieniu zieleni, jednak to był inny odcień zielonego niż ten w kuchni...
- Dobra to my zaczniemy już kręcić ten filmik, a Patrycja pójdzie z tobą na te zakupy... - powiedział Dezy naciskając na słowo " zakupy" i patrząc na Pati z  miną, która mówiła:" kiedyś wydasz przez to wszystkie nasze pieniądze. " Zaśmiałam się. Pati pożegnała się z chłopakami, ja wzięłam kasę i wyszłyśmy.
- Długo mieszkasz z Czułkiem? - spytałam z ciekawości kiedy szłyśmy chodnikiem.
- Ech...Jeszcze z nim nie mieszkam...Ale w następnym roku planujemy wziąć ślub... Dezy niedawno mi się oświadczył, więc wiesz, ale nie ma co za szybko działać. Planuję we wrześniu zatrudnić się gdzieś...Chyba, że wystarczy nam hajs z yt...Nie no żartuję...No więc planuję gdzieś się zatrudnić i być może w styczniu kupimy jakąś działkę, albo dom i dopiero kiedy będziemy pewni, że wszystko jest dobrze to możemy brać ślub...Wiesz w końcu mam już 19 lat, a Dezy 20... - powiedziała...Wow Dezy i Pati są na prawdę bardzo poukładaną parą...Mają wszystko zaplanowane...To dobrze.
- Słuchaj jak zaczął się wasz związek? - nie rozumiem czemu mnie to tak bardzo ciekawiło...Może dlatego, bo nigdy nie miałam chłopaka...
- Pamiętam, że zanim go poznałam dużo chłopaków próbowało się ze mną umówić. Nie zgadzałam się gdyż wiedziałam, że są to typowi chłopcy, którzy co tydzień zmieniają laskę. Pewnego dnia w mojej szkole pojawił się nowy uczeń...Był to oczywiście Dezydery...Cóż nasza znajomość nie była zbyt dobra. Ciągle się ze sobą kłóciliśmy, przedrzeźnialiśmy się i wyzywaliśmy od najgorszych, lecz w głębi serca wiedzieliśmy, że w ogień byśmy za sobą wskoczyli. Kto się czubi ten się lubi. - powiedziała patrząc w chodnik. Na jej policzkach zauważyłam rumieńce...
- Tak na prawdę to w sumie ja zawsze go tak wkurzałam, ale pewnego dnia Dezy miał dosyć...Miał dosyć tych kłótni i głupich zabaw...Zaczął mnie ignorować i nie spotykać się ze mną...Wtedy strasznie za nim tęskniłam i uświadomiłam sobie, że zakochałam się w tym idiocie. - mówiła dalej patrząc w chodnik.
- Uważaj! - krzyknęłam, jednak było za późno i Patrycja weszła w słup, po czym upadła.
- Nic ci nie jest? - spytałam podbiegając do jej. Powiedziała, że nie i wstała.
- Kontynuując...W końcu postanowiłam go odwiedzić i tak zrobiłam...Przeprosiłam go i on mnie też...Wtedy wyznał mi miłość i pierwszy pocałunek...I tak razem do kina, tak razem na spacer, do parku...Wymyślił mi również ksywkę: Barti, wzięła się od mojego nazwiska: Barteczko. Wtedy mieliśmy jakieś 16/17 lat. Pamiętam, że dużo złych rzeczy nas spotykało i zrywaliśmy ze sobą jakieś 10 razy, ale nigdy nie wytrzymywaliśmy bez siebie dłużej niż z pół tygodnia i tak nasz związek przetrwał do dziś. - powiedziała z ogromnymi rumieńcami na polikach..
- Wow! - powiedziałam z podziwem...Widać było, że są na serio w sobie zakochani..Chciałabym kiedyś poczuć to, że jestem najważniejsza dla kogoś. W końcu przekroczyłyśmy próg ogromnego centrum handlowego...Zaczyna się!
---------------------------------------------
Pisała Papaja...Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca rozdziału i nie zanudziliście się przy tym na śmierć, ale wielkości rozdziałów nie ma ograniczonej, więc trzeba z tego korzystać XD

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Rozdział 12 Witaj Warszawo :)

  Wreszcie wyczekiwany dzień wyjazdu do Warszawy. Nie mogę uwierzyć że już jutro spotkam ojca, nie umiem opisać moich uczuć. Za jakieś 3 godziny wyjeżdżamy, trochę się boję że ojciec mnie nie pozna, lub nie będzie chciał utrzymywać ze mną kontaktu, muszę przestać o tym myśleć i zacząć się pakować.
  Spakowałam tylko niezbędne rzeczy i wyszłam z domu Remek czekał już przy samochodzie.
- Cześć, długo czekałeś? - Spytałam.
- Nie tylko kilka minut. - Odpowiedział mi.
- Ty będziesz prowadził?
- No tak a co? - Spytał.
- Nie nic tak tylko pytam. - Odpowiedziałam tak tylko dlatego żeby nie pomyślał że mam go za złego kierowcę, ale szczerze mówiąc nie wiedziałam że ma prawo jazdy. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy.
- Nie wiem czemu ale wydajesz mi się smutna. - Powiedział Remek. - Czy coś się stało?
- Troszeczkę się boję że ten Dezydery i Patrycja mnie nie polubią. - Odpowiedziałam.
- Coś czuje że nie chodzi tylko o to.
- I też boję się że ojciec mnie nie pozna. - Powiedziałam.
- Na pewno cię pozna. - Odpowiedział.
  Po długiej podróży samochodem dojechaliśmy lecz nie do domu Dezyderego tylko do mcdonalds'a. Ten Dezydery tam już czekał.
- Cześć. - Powiedział Remek.
- Cześć. - Odpowiedział mu Dezydery. 
- Poznajcie Izabelle.
- Miło poznać, jestem Patrycja.
- Cześć, jestem Dezydery, Remek sporo o tobie opowiadał przez telefon.
- Mi też miło poznać. - odpowiedziałam.
- Noi po co było się tak denerwować mówiłem że cie polubią.
_____________________________
Pisała Patka :) Mam nadzieję że rozdział się podobał. 
Został już tylko tydzień wakacji. Czemu? Pytam się czemu? ten czas tak szybko leci? 

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział 11 Jak na lato !

Remek był chyba niewyspany, bo patrzył na mnie tępym wzrokiem...
- Ile spałeś? - spytałam z ciekawości. Zauważyłam, że miał wory pod oczami.
- Mało...Kiedy wróciliśmy musiałem nagrać i zmontować odcinek. - odpowiedział przeczesując ręką włosy.
- Kiedy jedziemy do tego...Dezyderego? - spytałam się. Miał dziwne imię...
- Po jutrze, radzę ci wziąć trochę kasy...Co prawda biorę swoje pieniądze i Dezy też ma kasę, ale lepiej, żebyś też wzięła. - powiedział i wstał z łóżka, po czym wyjął ubrania z komody.
- Zostawię cię na chwilkę samą...Idę wziąć prysznic. - powiedział, jednak zamiast wyjść spokoju popatrzył na mnie tak jakby na coś czekał.
- Spoko. - odpowiedziałam uśmiechając się i Remik wyszedł. Postanowiłam się rozejrzeć..Oczywiście nie będę grzebać w jego rzeczach... Co tu dużo mówić..Prawie zwykły pokój w zielonym odcieniu...Dlaczego prawie? Ponieważ Remik miał z jakieś trzy komputery, kamery i inne dziwne, elektroniczne rzeczy, które nawet nie wiem do czego służyły. Podeszłam do półeczki, na której był mały Remek na zdjęciach...Taki śmieszny roześmiany chłopczyk...Nagle drzwi otworzyły się i wszedł chłopak.
- Chcesz obejrzeć odcinek jako pierwsza? - spytał. Pokiwałam głową na tak. Usiadłam na krześle i zaczęłam oglądać...Odcinek był strasznie śmieszny i śmiałam się cały czas.
- Jest super! - powiedziałam do Remka kiedy filmik się skończył.
- Cieszę się, że ci się podoba. - powiedział z uśmiechem...
- Ale jesteś pewny, że Dezydery i jego dziewczyna nie będą mieli nic przeciwko, żebym spędziła tam kilka dni? - spytałam niepewnie.
- Słuchaj. Znam go i na sto procent cię bardzo polubi tak samo jak jego dziewczyna. Zaufaj mi. - powiedział chłopak patrząc mi w oczy. Teraz byłam już pewna, że nie będą mieli nic przeciwko...
- Jedziemy tam na dwa dni, więc pierwszego dnia Ja i Masterczułek nagramy filmik, a ty żebyś się nie nudziła pójdziesz na zakupy z Patrycją..Uwierz mi, że umie wyszukać ładne ciuchy za małe pieniądze...Myślę, że będziesz tam się dobrze z nią bawić, a następnego dnia wszyscy w czwórkę pójdziemy do twojego taty co ty na to? - spytał. W sumie to był dobry pomysł...
- Jak na lato! - uśmiechnęłam się.
- To co robimy? - spytał.
- Pójdźmy na spacer...Nie znam jeszcze całej okolicy. - zaproponowałam. On tylko się uśmiechnął i razem wyszliśmy na zewnątrz...
-------------------------------
Tia...Trochę krótki i praktycznie nudny, ale nie martwcie się w następnych rozdziałach będzie ciakawiej :D

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Rozdział 10 Kłótnia i pobutka

  Gdy wróciłam do domu nie obeszło się bez kłótni z mamą.
- Gdzie byłaś? - Powiedziała mama, a dokładniej wykrzyczała.
- U babci. - Odpowiedziałam, w końcu kiedyś trzeba się zbuntować.
- U jakiej znowu babci?
- Mamy mojego taty. - Powiedziałam. Mama zaniemówiła. - Za kilka dni jadę odwiedzić tatę.
- Nie pozwalam ci.
- Nie potrzebuje twojej zgody.
- Jestem twoją mamą.
- Sama doprowadziłaś do takiej sytuacji, więc teraz możesz mieć wyrzuty tylko i wyłącznie do siebie. - Odwróciłam się z zamiarem pójścia do pokoju.
- Twój ojciec cię nigdy nie kochał.
- Nie kłam, babcia powiedziała mi co innego. - Odwróciłam się
- Ta stara baba kłamała.
- Wcale że nie to ty mnie całe życie okłamujesz.
- Nie pozwalam ci nigdzie jechać. Chcę cię chronić. A kto cię tam zawiezie?
- Pojadę z Remkiem, on jedzie do swojego kolegi, ja i on mamy u niego trochę zostać.
- Kto to Remek? - Wykrzyczała mama. - Mniejsza z tym nie pozwalam ci się z nim spotykać, a zwłaszcza gdzieś jechać. - Właśnie w tym momencie wszedł mój ojczym.
- Czemu znowu na nią krzyczysz. - Powiedział.
- Nie wtrącaj się to nie twoja córka.
- Ale to mnie przez większość życia Izy podawałaś  za jej ojca. - Jestem pod wrażeniem że stanął w mojej obronie. - Znowu to samo, zabraniasz jej żyć, czy do ciebie to nie dociera, jak to się nie zmieni wyrzucę cię z domu. A jeśli chodzi o ciebie Iza to możesz razem ze swoim chłopakiem jechać do warszawy do swojego biologicznego taty.
  Po tych słowach poszłam do pokoju.
Następny dzień :)
  Dziś rano wstałam bardzo wcześnie, zjadłam śniadanie, ubrałam się w sukienkę, niestety nie zdążyłam jeszcze sobie kupić normalnych ubrań, i poszłam do domu Remika. Zapukałam do drzwi, otworzyła mi mama Remigiusza.
- Dzień dobry jest Remigiusz? - Spytałam.
- Dzień dobry. Tak jest ale jeszcze śpi. - Odpowiedziała mi mama Remka.
- To ja może przyjdę później.
- Nie trzeba. Wiesz gdzie jest pokój Remka?
- Tak wiem.
- To idź do jego pokoju i go obudź.
  Zapukałam do drzwi prowadzących do pokoju Remka, powoli je uchylając, weszłam i powiedziałam.
- Cześć. - Nie zdziwiło mnie to że nie uzyskałam odpowiedzi ale musiałam się upewnić czy jeszcze śpi. - Remek twoja mama kazała mi cię obudzić. - Powiedziałam. - Pobudka.- Powiedziała trochę głośniej i szturchnęłam go za ramie. Remek otworzył jedno oko.
- Co ty tu robisz? - Spytał.
- Nie cieszysz się że mnie widzisz? - Spytałam.
- Jasne że się cieszę. - Powiedział to po czym usiadł.
- Mogę z tobą pojechać do Warszawy. Co prawda mama się nie zgodziła ale ojczym nie miał nic przeciwko. - Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
___________________________________
Pisała patka. Cieszę się że podoba wam się nasz blog. Minęło już pół wakacji, może w komentarzach napiszecie co już zrobiliście/gdzie byliście, lub co zamierzacie XD

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 9 Mam braciszka?

Wsiadłam na rower i wzięłam głęboki wdech.
- Najważniejsze, byś umiała utrzymać równowagę. - powiedział uśmiechnięty Remek, jednak ja nie odwzajemniłam uśmiechu. Byłam skupiona na rowerze. Postawiłam stopy na pedałach i ruszyłam. Na początku kierownik skręcił gwałtownie w lewo, lecz szybko go wyprostowałam. To było nawet łatwe!
- Widzę, że załapałaś!! - ucieszył się Remi i wyprzedził mnie na swoim rumaku :D Całą drogę milczeliśmy...No prawie, bo czasami coś tam Remek się zapytał no to trzeba odpowiedzieć. Wiecie chciałabym z nim pogadać i w ogóle...Mam sporo pytań, jednak ciągle myślałam o tacie...I o tym czy będzie mnie jeszcze chciał. Wydawało mi się, że nasza wycieczka nigdy się nie skończy. Chciałam już odwiedzić tego tatę mieć to za sobą.
- Chcesz o czymś porozmawiać? - spytał Remek odwracając głowę w tył. Powiedzieć mu o swoich obawach? A jeśli mnie wyśmieje? Rezi zjechał trochę na bok, gdyż chciał jechać koło mnie, jednak w tej samej samochód zaczął mnie wyprzedzać. Chyba nie zauważył Remka i nie miał szans zahamować. To wydarzyło się w sekundę... Oderwałam jedną rękę od kierownika i złapałam ciemnowłosego za ramię. Szybko skręciłam na pobocze, po czym wylądowaliśmy na trawie. Szybko wstałam i pomogłam wstać chłopakowi.
- Kurde Remi nic ci nie jest?! - spytałam się szybko. Mój głos drżał tak samo jak moje ciało. Spojrzałam na przejechany rower...Tam mógł być Remek! Chłopak chyba pomyślał o tym samym, bo w jego oczach pojawił się strach.
- Patrząc na mój rower muszę przyznać, że jestem zdrowy jak ryba! - powiedział krzykliwym głosem.
- O faaaaaaak!! - powiedział przedłużając ten brzydki wyraz i przeczesując ręką włosy. Był strasznie spięty...Zresztą ja jeszcze bardziej. Nawet nie zauważyłam kiedy po policzkach zaczęły spływać mi łzy.
- Nie płacz. Nic się nie stało. - mówił Remek trzęsącym się głosem. Spojrzałam na niego. Teraz dopiero uświadomiłam sobie co mogło się stać! On mógł zginąć, ale na szczęście on tu jest! Żyje! Nie mogłam się powstrzymać i przytuliłam go tak jakbym chciała sprawdzić czy na pewno żyje. Chłopak odwzajemnił przytulasa. Po chwili z samochodu wyszedł kierowca. Był wyraźnie wkurzony.
- K*rwa!! Dzieciaku mogłeś to być ty!! - krzyknął na Remka pokazując mu rower w częściach.
- Niech się pan nie denerwuje. Dobrze  wiem, że to moja wina. Zapomnijmy o tej sprawie. Rower kupi się nowy. - powiedział spokojnie Remik.
- No dobra...Ale uważaj, bo twoja dziewczyna nie będzie cię ratować za każdym razem. - powiedział ostrzegawczo. Wziął pozostałości po rowerze tak by mógł przejechać samochodem i zaraz go nie było. Remi podszedł do roweru....Ja poszłam w jego ślady.
- To mogłem być ja! - powiedział z przerażeniem wplątując dłonie w swoje włosy.
- Dziękuję ci!! - krzyknął nagle i przytulił mnie podnosząc tym samym do góry. Znów płakałam...Tym razem ze szczęścia. Pozbieraliśmy pozostałości po rowerze i wrzuciliśmy do kontenera.
- To co spacerek? - spytałam uśmiechając się.
- Nie sądzę. - powiedział i wziął rower Wiki.
- Kto prowadzi, a kto na bagażnik? - spytał z zachęcającym uśmiechem.
- Chce na bagażnik!! Jeśli zginiemy to przez ciebie, a nie przeze mnie!! - zaśmiałam się wsiadając na bagażnik...Czeka mnie niewygodna wycieczka XD Tym razem cały czas ze sobą gadaliśmy. Wreszcie dotarliśmy na miejsce.  Był to dosyć mały domek, ale pomieścił by z 3 osoby. Zadzwoniłam dzwonkiem i wstrzymałam powietrze. Otworzyła mi siwowłosa staruszka. Zauważyłam jednak, że w włosach widać było też troszkę rudego.
- Nadia?! - powiedziała ze zdziwieniem i zaczęła mi się przypatrywać.
- Nie. Jestem Izabella. - odpowiedziałam zmieszana. Remi cały czas mi towarzyszył stojąc obok mnie.
- Jak to nie? Twoja matka zabrała cię na koniec świata! Nawet nie wiesz jak twój ojciec płakał za tobą, nawet nie wiesz jak jesteś do niego podobna! Te oczy, ten nos i piegi! A włosy masz po mnie. Wchodź kochanie. - powiedziała ucieszona...Czy to znaczy, że to jest moja babcia? Weszłam do środka.
- To ja tu poczekam. - powiedział Remek nie chcąc widocznie się wtrącać, jednak wolałabym żeby był tu ze mną. Na szczęście staruszka po chwili też go zaprosiła.
- A czemuż to? Wchodź chłopcze. - Chłopak wszedł dziękując.
- Siadajcie, zaraz pójdę po herbatę. - powiedziała i poszła najprawdopodobniej do kuchni. Usiadłam na kanapie w różne kwiaty i rozejrzałam się. Było tu bardzo przytulnie. Po chwili pani...Ekhm Ekhm...Po chwili babcia wróciła z trzeba filiżankami herbaty. Upiłam łyk...Była strasznie słodka, ale pasowało mi to.
- Myślałam, że cię już nie zobaczę. - przerwała ciszę.
- To znaczy, że mam mówić do pani babciu? - spytałam niepewnie, a staruszka się uśmiechnęła.
- Naturalnie dziecko. - odpowiedziała szczęśliwa.
- Babciu, wiesz gdzie jest mój tata? - spytałam się nie wiedząc co zaraz usłyszę.
- Kiedy twoja matka zabrała cię na drugi koniec Polski twój ojciec był w rozsypce...Na szczęście przyjechała wtedy córka sąsiada, Agnieszka. Była ładna, mądra i dobra. Bardzo szybko tata się z nią zaprzyjaźnił...Potrzebował jej. Agnieszka pomogła mu. W końcu stało się...Jakieś 10 lat temu zabiły dzwony kościelne i wzięli ślub. Razem wyjechali do Warszawy, ponieważ urodził im się Łukasz i nie pomieścili by się tam. Z tego co wiem przyjadą tutaj po wakacjach. - powiedziała uradowana. Cały czas patrzyła się na mnie jak w obrazek.
- Czyli mam braciszka? - spytałam. Cały czas byłam pewna tego, że zawsze będę sama jeśli chodzi o rodzeństwo, a tu proszę!
- Tak. - odpowiedziała babcia.
- Ej za jakieś cztery dni wyjeżdżam do Warszawy w odwiedziny do kumpla Dezyderego!! On również jest youtuberem i w tym serwisie znany jest jako Masterczułek nie wiem czy słyszałaś.Będę tam z jakieś trzy dni u niego. Mamy zamiar nagrać jakiś filmik. - powiedział...W sumie to dobry pomysł, ale co z mamą, a poza tym nie wiem jaki jest ten Dezydery.
- Nie martw się. Dezydery na pewno bardzo cię polubi, jego dziewczyna Patrycja Barteczko też! - powiedział czytając mi w myślach.
- Mam nadzieję... - mruknęłam pod nosem. Spędziliśmy u mojej babci z dwie godziny na rozmowie...Tak bardzo się cieszyła...Potem wróciliśmy do domu. Z strachem weszłam do środka. Nagle w drzwiach kuchni stanęła mama.
- O proszę nasza dama wróciła! - powiedziała z gniewem...No pięknie zaczyna się...Płacz...Krzyk...
------------------------------------------------------
Pisała Papaja :D Bardzo dziękujemy za komentarze!!!