Ten rozdział nie jest powiązany z fabułą!
Czytasz na własną odpowiedzialność :)
Dziś Iza wstała o normalnej porze, założyła białą bluzkę z nadrukiem klatki piersiowej, do tego złożyła czarne getry, i zrobiła sobie straszny makijaż.
Dziś Iza wstała o normalnej porze, założyła białą bluzkę z nadrukiem klatki piersiowej, do tego złożyła czarne getry, i zrobiła sobie straszny makijaż.
Ruda dziewczyna schodzi po schodach do kuchni i siada przy stole czekając na śniadanie...Wygląda na zadowoloną. Nagle do pomieszczenia wbiega ośmioletni chłopiec, jest jeszcze w piżamie. Chłopiec zaczyna się drzeć i uciekać, kiedy widzi twarz swojej siostry. Iza wybucha na to śmiechem. Wkrótce dołącza do nich cała rodzina...Każdy jest trochę zdziwiony makijażem niebieskookiej, ale ona szybko to tłumaczy mówiąc, że jest Halloween i chce trochę postraszyć...
Łukaszowi bardzo spodobały się plany siostry i chciał iść z nią, Iza nie chętnie na to przystała, w końcu małe dziecko jest jak kula przy nodze... Po przepysznym śniadaniu chłopiec się ubrał a jego starsza siostra zrobiła mu makijaż jak dla batmana ( Do czubka nosa przez kości policzkowe narysowała mu czarną linię i tak pomalowała wszystko w górę). Rodzeństwo razem wyszło z domu i poszło do sąsiadów, czyli do Wiktorii i Remka. Drzwi otworzyła Wiki.
- O Boże!!! - Przeraziła się biedna widząc przebierańców.
- Nie bój się to tylko my. - Łukaszek był bardzo zadowolony że ktoś się go przestraszył.
- Prawie przez was dostałam zawału serca.
- Jest Remek? Jego też chcemy nastraszyć? - Iza powiedziała cicho lecz Wiki dała radę ją usłyszeć.
- Tak w swoim pokoju. - Odpowiedziała.
- Jeszcze śpi, więc macie większą szansę go wystraszyć. - szepnęła Wiktoria Izie. Ledwo to usłyszałem...Miałem nadzieję, że Iza pójdzie gdzieś z swoimi przyjaciółmi, gdzieś w straszne miejsce...Tylko dzisiaj mam szansę, by wreszcie się zabawić noi nakarmić swój głód...Dziewczyna wchodzi po cichu na górę. Uchylają drzwi chłopaka...Ileż on ma w sobie optymizmu! Nim na pewno się nakarmię...Jego strachem...O tak...Iza podeszła do chłopaka i nachyliła się nad nim. Jej brat połaskotał go w stopy. Chłopak otworzył oczy z uśmiechem, a kiedy zobaczył dziewczynę krzyknął jak dziewczynka i spadł z łóżka...Nawet tak mały strach mnie cieszył, ale ja chcę więcej! Dziewczyna i jej brat zaczęli się śmiać, a chłopak udawał, że się obraził...Wkrótce wszyscy się śmiali, jak ja tego nienawidzę...Śmiać mogę się tylko ja! Już niedługo... Remek wstał z podłogi i nadal udawał obrażonego, lecz nie długo, podszedł do niego Łukaszek i go przytulił.
- Remek nie gniewaj się to były tylko żarty. - Powiedział drżącym głosem.
- Łukasz nie gniewam się na ciebie tylko na twoją siostrę. Bo ty mnie przeprosiłeś a ona nie. - Powiedział po czym pokazał język.
- No niech ci będzie. - Powiedziała z niechęcią rudowłosa i też przytuliła Remka.
- No teraz to rozumiem. - Powiedział po czym dodał. - Przeprosiny przyjęte.
- Bleeee!!!!! - Obrzydził się chłopiec. - Jak zaczniecie się całować to ja sobie idę do domu. - zakrył rękoma oczy... Iza szybko odsunęła się od Remka. Nie rozumiem ludzi...Kochają się, ale nie powiedzą tego bo się boją...Miłości też nie rozumiem...Chyba, że kochasz tylko samego siebie. Po chwili Iza zaczęła malować chłopaka, z tego co wiem ma na imię Remigiusz...
- Dobra już wystarczy. - powiedział czarnowłosy, kiedy rudowłosa zaczęła malować go białym pudrem.
- Remek bądź cierpliwy! - powiedziała dziewczyna i kontynuowała swoje dzieło...Umalowała twarz chłopaka na biało, tak samo jak jego dłonie. Usta i nos zrobiła czarnym, wokół oczu również pomalowała czarnym cieniem. Kiedy Izabella skończyła podeszła do szafki i wyjęła bluzę. Remek włożył ją i założył kaptur. Według dziewczyny wyglądał idealnie i strasznie, ale według mnie to było słabe...Oni nie mają pojęcia jak wyglądają potwory z drugiej strony świata...
- To co przejdziemy się na miasto? Postraszymy trochę i w ogóle. - zaproponował Remek. Łukasz od razu spytał czy może iść z nimi...Widziałem po dziewczynie, że nie chce by jej brat im towarzyszył.
- Jasne! - powiedział Remek z uśmiechem. Izabella ze smutkiem też się zgodziła. Remek i Łukasz szli z przodu bardzo dobrze się bawiąc, dziewczyna przeciwnie. Czarnowłosy nagle wziął chłopczyka na barana. Iza patrzyła na nich z zazdrością...
Tą chwilę przerwał telefon Izy... Dzwonił do niej tata, powiadomił ją o obiedzie, i powiedział że może zaprosić Remka na obiad. Remek chętnie przyjął zaproszenie... Podczas obiadu Łukasz musiał wszystko opowiedzieć, jak to małe dzieci, nie wiem kto, i po co wymyślił te małe potworki, ale jakbym spotkał to bym zamordował.
- Tato wiesz jak Wiki się przestraszyła??? - Powiedział chłopiec z pełną buzią.
- Synku nie mów z pełną buzią. - Matka zwróciła mu uwagę.
- Mamo a wiesz że Remek i Iza się prawie pocałowali. Obrzydliwe. - Powiedział wypluwając jedzenie z buzi na talerz.
- Wcale nie!!! - Iza się oburzyła.
- Właśnie że tak. Przytulaliście się, jeszcze chwila i byście się całowali. - Skomentował... Remek nie odpowiedział.
- Dzieci nie kłóćcie się!!! - Ojciec podniósł głos.
- Ale tato to jest prawda. - Powiedział Oburzony ośmiolatek.
- Łukasz nie wtrącaj się w sprawy siostry. Jak chce się całować z Remkiem to niech się z nim całuje. - Skomentował ich ojciec.
- Tato!!! - Powiedziała rudowłosa.
- No właśnie tato to obrzydliwe. - Powiedział Łukasz. - A będę mógł iść znowu z Izą?
- Jak Iza i Remek się zgodą to ja nie mam nic przeciwko. Bo jednak mogą chcieć pobyć sami.
- Ja nie mam nic przeciwko. - Powiedział Remek.
- No niech idzie z nami. - Iza się zgodziła ale nie była z tego powodu zadowolona.
- To jeśli tak. To możesz. Iza tylko przyprowadź go do 22 00.
- Oczywiście. - odpowiedziała dziewczyna uśmiechając się sztucznie. Wszyscy razem poszli do Remika, w sumie sam nie wiem po co. Weszli do środka.
- Gdzie Remek byłeś? Obiad już ci ostygnął. - powiedziała jego mama.
- Byłem na obiedzie u Izabelli. - odpowiedział.
- A to na marne wykładałam ci obiad. - Mama Remka była bardzo zdenerwowana.
- Proszę pani niech pani się nie gniewa na Remka. - Poprosił Łukaszek.
- Dziecko ja się na niego nie gniewam, ale po co wkładałam mu ten obiad? - Z trudem powstrzymała się od bluźnierstwa.
Ktoś pika do drzwi, Remek podszedł do nich i je otworzył. Przed drzwiami stał chłopak i dziewczyna w strasznych makijażach.
-AAAAA!!!!!!! - Wydarł się Remek.
- Jezu Remek ale z ciebie strachajło. - Powiedział chłopak.
- Cześć Dezy. Cześć Patrycja. Fajne makijaże. - Powiedziała Iza podchodząc do drzwi... Zaraz za nią podbiegł Łukasz.
- AAAAAAA!!!!!!! - Popłakał się ze strachu i uciekł do pokoju Remka.
- Wejdźcie. Ale nie wchodźcie na razie na górę bo tam pobiegł Łukasz, ja z Izą pójdziemy go uspokoić. - Powiedział Remek po czym wziął Izę za rękę i wszedł z nią na górę.
- Łukasz braciszku. - Iza przytuliła swojego brata.
- Nie musisz się ich bać, to Dezy i Patrycja. - Powiedział Remek i pogłaskał go po głowie i przytulił go i Izę... Wtedy w drzwiach stanęła Wiki.
- Wyglądacie jak jedna wielka szczęśliwa rodzina. - Powiedział... Remek szybko się odsunął i zamknął drzwi.
- To Masterczułek!? - zdziwił się Łukasz.
- Tak. - zaśmiał się Remek.
- To chodźmy do niego! - chłopiec od razu się rozpogodził i popędził na dół. Łukasz zatrzymał się przed Czułkiem.
- Sory, że cię wystraszyłem...W ogóle ja z Patrycją coś dla ciebie mamy! - powiedział uśmiechnięty Dezy klękając na kolanie, by być równo z chłopcem.
- A co takiego!? No pokaż! Pokaż!! - krzyknął chłopiec skacząc dokoła blondyna. Pati również przyklękła obok Dezego i wyjęła z kolorowej torebki pistolet. Kiedy się go nacisnęło wydawał różne odgłosy. Dzieciak cieszył się jakby dostał np: ze sto cukierków..
- Dziękuję !!!- krzyknął chłopiec i zaczął strzelać. Dezy udawał, że umarł, a reszta wybuchła śmiechem...Śmiejcie się póki możecie...Wreszcie wieczór!! Zabawa niedługo się zacznie!!
- A może chodźmy odwiedzić kilku sąsiadów i zażądać słodyczy w zamian za spokój. - Zaproponowała Iza.
- Czyli? - Spytał mały rudy chłopiec.
- Cukierek albo psikus? - Powiedziała Iza trochę zirytowana.
Moje ofiary poszły spłatać kilka psikusów, lub wyłudzić cukierki, gdy zbliżała się 22 00 i Łukaszek musiał iść do domu Iza wzięła go za rękę i zaprowadziła pod same drzwi... Teraz zacznie się zabawa... Na dworze jest już całkiem ciemno, księżyc jest nie widoczny, na niebie nie ma żadnej gwiazdy, a czwórka nastolatków zabrało, namiot, cztery śpiwory i kilka koców, no i wybrali się do lasu. Mieli zamiar spędzić tam całą noc. Gdy rozpalili ognisko chłopaki zaczęli straszyć dziewczyny. Co chwilę mówili ,,Bu" albo je łaskotali, lub opowiadali straszne historie które niby są prawdę.
Może zacznijmy od czegoś mało strasznego. Wysiliłem więc swój umysł i stworzyłem zjawę, która leciała dokoła drzewa,a potem zniknęła...Widział to tylko jeden chłopak, ten blondyn...Natychmiast poczułem jego strach...Ach wreszcie. Z namiotu wyszła reszta.
- Wi... Widzieliście to!? - krzyknął Dezy z przerażeniem.
- Co takiego? - spytała Patrycja, która go przytuliła i uśmiechnęła się. Chłopak przestał się bać...
- Już nic. - powiedział uśmiechnięty...Postanowiłem znów wytworzyć to samo...Tym razem zauważył to Remek.
- Co to było!? - spytał. On również się bał, jego strach był idealnym pożywieniem dla mnie.
- Chłopaki nie straszcie, wiemy, że to wy. - powiedziała Iza krzyżując ręce. Oj nie bądź taka pewna...
- Ale to wcale nie my! - oburzył się Remek.
- Na pewno. - Powiedziała Patrycja i Razem z Izą weszły do namiotu.
- Dezy nie wiem co się tu dzieję i chyba nie chcę wiedzieć. -Powiedział przerażony Remek.
Ja też przyjacielu. Ja też. - Dodał Dezy.
Teraz coś co zryje im psychikę... Wyślę im tam kobietę o różowych włosach, której wzrok zahipnotyzuje każdego kto wie na czym stoi.
_________________________
Siedzę w namiocie z Patrycją, nagle słyszymy krzyk Remka... Gdy wyszłyśmy zobaczyłyśmy Remka i Dezego mocno przerażonych. Przed nimi stała kobieta w czarnej sukience i różowych włosach, stała nie ruchomo i wpatrywała się w chłopaków.
- Dezy co się dzieje? - Spytała Patrycja.
- Jeżeli ona to nic to jest spoko. - Odpowiedział Dezy.
,,Gdy spojrzysz w oczy me
wszystko zmieni się
Dotyk ukochanej osoby
w mig zabije cię."
Usłyszeliśmy dziwny głos, dochodzący ze strony dziwnej kobiety. Dezy i Patrycja raz na nią spojrzeli, i przez chwilę stali jak zahipnotyzowani.
- Dezy, Patrycja odwróćcie wzrok. - Krzyknęłam. A po policzku spłynęła mi łza... Remek złapał mnie za rękę... Za sobą usłyszeliśmy krzyk... Czarnowłosy przewrócił mnie na ziemie. wokół zrobiło się jasno na ułamek sekundy. Strasznie się boję, nie wiem co się dzieję, kim ona jest, co to wszystko ma znaczyć.
- Remek kocham cię. - Powiedziałam pewna że to już ostatnie sekundy mojego życia... Piwnooki nic mi nie odpowiedział tylko mnie pocałował. To było przyjemne uczucie, lecz inaczej wyobrażałam sobie mój pierwszy pocałunek i ostatni pocałunek. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, jednak przez to co się właśnie stało nie mogłam skupić się na pocałunku..Oderwaliśmy się od siebie. W jego oczach widziałam strach...Co on mógł widzieć w moich? Strach, smutek, przerażenie, zdziwienie? Kobieta o różowych włosach zniknęła, popatrzyliśmy się wszyscy na wszystkich. Z przerażonych oczu Patrycji i Dezego leciały słone łzy...Dotyk ukochanej osoby w mig zabije cię...Nikt nie musiał nic mówić, każdy wiedział o co chodzi...Pati stała na przeciw Dezyderego już na prawdę płacząc...To nie może się tak skończyć!!
- Dezy nie obchodzi mnie ta głupia rymowanka! Proszę ja chcę cię dotykać. - wyznała, Dezy ją poparł. Widziałam w ich oczach tęsknotę za sobą. Patrycja nagle chciała podejść do chłopaka, tak samo jak on do niej. Szybko z Remkiem podbiegliśmy do nich i z niechęcią odciągnęliśmy ich od siebie. Usiadłam z Dezym na konarze drzewa. Płakał...Wszystko miało być tak dobrze...Czemu nie jest!! To jest jakiś pojebany horror! A może ktoś robi sobie z nas żarty?! Czułek przytulił mnie mocno...To nie skończy się dobrze, oni tak dłużej nie wytrzymają...Moje serce bije coraz mocniej z minuty na minute, oddech jest płytki i nierówny, strach paraliżuje moje ciało...
- Musiałem patrzyć na tą kobietę! Na tę dziwkę!! - krzyknął załamującym się głosem...Ciekawe jak trzyma się Patrycja...Pewnie nie lepiej...
____________
Czas na trzecią oby ostatnią próbę, co myślicie że znęcanie się nad nimi sprawia mi przyjemność, to macie rację. To będzie najgorsze, teraz poleje się krew,oby.
___________________
Nie wierzę, osoba którą kocham nad życie nigdy nie może mnie dotknąć ani ja jej. To już koniec, gdyby nie Iza zabił bym się tera od razu, bez chwili zastanowienia, do tej pory żyłem dla Patrycji. A teraz dla kogo mam żyć? No dla kogo? Nigdy nie spotkam drugiej takiej dziewczyny jak Pati.
- Dezy kto to jest? - Powiedziała Iza wskazując na małą dziewczynkę idącą w stronę Patrycji, szła ona wolno, tak jak te wszystkie zombie w horrorach.
- Nie wiem, ale to coś chce skrzywdzić moją Patrycję. - Szybko wstałem, mimo tego że ja jej nie mogę dotykać będę jej bronił... Idę w stronę Remka, może on będzie wiedział co zrobić.
- Dezy gdzie Iza? - Spytał się Remek.
- Szła za mną. - Odpowiedziałem.
- Jak to zgubiłeś ją? - Remek wygląda na przerażonego, szybko pobiegł jej szukać... Gdy tylko Remek się oddalił zobaczyłem Izę, była otoczona przez wiele takich postaci, usłyszałem za sobą kroki, odwróciłem się a tam chorda takich postaci.
- Patrycja trzymaj się. wszystko będzie dobrze. - Powiedziałem mimo tego że w to nie wierzę.
- Dezy!!!!!!!!!!- Krzyknęła Patrycja... Spojrzałem na nią i dopiero po chwili się zorientowałem, że jakaś mała diablica złapała ją za nadgarstek. Po jej twarzy było widać cierpienie, strasznie krzyczała, płakała, błagała o śmierć.
- Patrycja przepraszam za to co zrobię. - Nie byłem pewien czy chcę to zrobić. Dookoła było mnóstwo małych dziewczynek o czerwonych niczym ogień oczach. Poczułem dziwny zapach, tak jakby spalona skóra, spojrzałem na niej rękę, dookoła dłoni demona skóra Patrycji była czarna.
- PRZEPRASZAM !!! - Krzyknąłem. Nie wiem czemu miałem wrażenie że jej ból jest równy mojemu bólu, tylko ona cierpiała fizycznie a ja psychicznie, patrząc jak cierpi, wiedząc że prędzej czy później umrze. W końcu odważyłem się i ją pocałowałem.
Ona szybko upadła na ziemię z jej ręki leje się krew. Z minuty na minutę robi się bladsza. A ja czuję się coraz gorzej, czuję że umieram, cierpię, wszystko mnie boli. Brakuje mi powietrza, nie mogę się ruszać, przestaję słyszeć i widzieć, czuję się tak jakby moja skóra się paliła. Czułem jak wszystko mnie boli, a moje komórki umierają...Wyobraziłem sobie twarz Patrycji, chcę ją widzieć kiedy umrę...Poczułem jak tracę czucie. Strach jaki mi przy tym towarzyszył jest nie do opisania...Czy dobrze zrobiłem? A może mieliśmy szansę? Z moich oczu leciały łzy bólu fizycznego i psychicznego...Moje serce dosłownie jakby się rozdzierało, krzyczałem i zwijałem się z bólu. Nagle poczułem ból w głowie i zapadła gęsta ciemność. Nie pamiętałem już nic, ani nic nie czułem...
________________
Widziałam wszystko, widziałam jak ta dziewczynka wypalała rękę Patrycji, widziałam jak cierpiała, a tym samym jak Dezy cierpiał. Nagle ją pocałował. Zatkałam usta dłońmi....Pocałunek śmierci...Z moich oczu poleciały łzy, tylko nie oni!! Czemu oni, czemu my?! Tak ma się to skończyć!? Boże i jeszcze ta moja bezradność, ja nie mogę nic zrobić!! Nic!! Nie mam na to wpływu!! Proszę niech ktoś mnie stąd zabierze, bo ja nie mogę zrobić kroku! Moje sparaliżowane ciało...Nie mogłam się poruszyć! Widziałam wszystko, Patrycja leżąca na ziemi z otwartymi oczami, blada...Martwa!! Zdawało mi się, że patrzy na mnie, że chce bym jej pomogła...Nagle usłyszałam przerażający krzyk, przez który po moim ciele przeszedł dreszcz. Płakałam jak nie wiem...Moje włosy lepiły się od błota, ogólnie wyglądałam pewnie jak żywy trup...Wiem czyj to był krzyk, spojrzałam w prawo...Leżał tam Dezy, a raczej zwijał się bólu...Podbiegłam do niego nie zwracając uwagi na armię dziewczynek...
- Dezy nie!! Proszę nie umieraj, nie odchodź!!! Dasz radę! - krzyczałam. Mój głos zachrypnięty i całkowicie załamy. Na moich oczach umierał mój przyjaciel, a ja siedzę obok nie mogąc nic robić i tylko ryczę !! Widziałam jak magiczna siła niszczy go od środka, a ja co!!?? Nie mogę zrozumieć tego co się tu stało, nawet nie próbuję...Nagle zobaczyłam Wiktorię, stała z kamieniem w ręku...W ciągu sekundy rzuciła nim w Dezego, trafiła prosto w głowę. Zielonooki przestał się ruszać, a jego klatka piersiowa już nie unosiła się. Nie!!! Nie!!! Nie...Z jego głowy polała się krew...Nie mogłam patrzeć nie mogłam, wkrótce zobaczyłam Remka, uklęknął przy mnie przytulając mnie...
Więc zostałam tylko ja, Remek i Wiki, lecz nie wiem czy ona chce nam pomóc czy nas zabić, prędzej to drugie. Dookoła jest ciemno, zgraja małych dziewczynek wyparowała. dookoła pojawiła się gęsta mgła, jak w najprawdziwszym horrorze. Trawa zaczęła robić się czarna, a mgła coraz gęstsza.
- Wiki jak mogłaś to był mój przyjaciel!!?? - Remek nie wytrzymał. - Odpowiedz mi. Myślałem że jesteś moją malutką siostrzyczką która nigdy by nie zabiła komara.
- Remek zawsze to ty byłeś na pierwszym miejscu. Pierworodny, jeden z pierwszych co ma milion subów, masa fanek, jazda na krosie, Iza zawsze wolała ciebie niż mnie, a chciałam się z nią zaprzyjaźnić. - Mówiła, lecz to nie był jej głos, mówiła zupełnie bez uczuć tak, jak ten duch przez którego Dezy i Pati nie mogli się dotykać.
- Przecież wiesz że to nie prawda. - Powiedział Remek.
- Remek to nie jest Wiktoria, ona jest opętana, przez coś. - Jestem tak przerażona że ledwie to z siebie wykrztusiłam.
- Giń... Umieraj w męczarniach... Skazuję cię na śmierć - Wili podniosła głowę palcem wskazała na Remka, jej oczy, składały się tylko z białka, a włosy stanęły dęba.
- Wiki co ty mówisz, przecież jesteś moją najlepszą przyjaciółką, a to twój brat, nie zrobisz mu krzywdy. Nie możesz.
- A kto mi zabroni? Może ty? ciebie mogę zabić jedną ręką.
- Wiki wiem że tego nie zrobisz. - Miałam taką nadzieję lecz się pomyliłam. Z jej palca wskazującego wydobyła się błyskawica i trafiła prosto w serce Remka.
- Remek!!! NIE!!! Nie wierzę że to zrobiłaś. - Remek leżał na ziemi jak długi, był blady i zimny, jeszcze było słychać serce, lecz bardzo słabo. Po chwili Wiki upadła na ziemie z niej uniósł się szary dymek, który po chwili znikł w mgle. Czyżby ona też umarła?
- Boże czym ja sobie zasłużyłam. - Zadałam pytanie oczekując odpowiedzi lecz jej nie otrzymałam. Patrzyłam się w górę, niebo zasłaniały czerwone i brązowe liście na drzewach. Gdy spojrzałam na ziemię zobaczyłam że wszędzie jest krew, moja psychika tego nie wytrzymuje, też chcę umrzeć. Czemu oni umarli a ja nie? Zaczęłam płakać. Znalazłam kawałek sznura, on chyba czekał specjalnie na mnie. Zrobiłam pętelkę i zaczepiłam o drzewo najbliżej położonego ciała Remka i łożyłam w nią głowę. Po chwili brakuje mi już powietrza, przed oczami zaczyna mi się robić czarno chyba umieram. Przynajmniej zdążyłam się pocałować podczas mojego krótkiego, marnego życia. Mogę umrzeć, tam gdzie moi przyjaciele, tak właśnie skończy się moje ostatnie Halloween, przy przyjaciołach, ukochanym, najsmutniejsze jest to że oni zostali zabici, a ja się zabiłam sama.
_______________________________
Pamiętajcie że ten rozdział to special nie ma żadnego związku z fabułą. I pamiętajcie czytaliście na własną odpowiedzialność.
Pisałyśmy to wszystko razem, łącznie zajęło nam to 7 godzin 10 minut pisania, gadania, głupawki i wygłupów, to na pewno będą niezapomniane chwile.
Ten kto przeczytał do końca za jednym razem niech napisze ( Takiej osobie należy się nagroda, lecz od nas jej nie dostanie).
Napiszcie o swoich wrażeniach. Pozdro
Bardzo fajne opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńAle jak mogłaś zabić Remka!!!
(Wiem to nie ma związku z fabułą)
Ale i tak się pytam jak mogłaś go zabić ?!?!
Dobra,już się uspokajam :D
Czekam na rozdział :*
Gdzie moja nagroda i mam pytanie CZEMU GO ZABIŁAŚ?!!!!
OdpowiedzUsuńJa na raz to przeczytałam ^^ Poproszę nagrodę!
OdpowiedzUsuńCzemu ich wszystkich zabiłaś?
I kim był ten gościu co ich zabił?
Dobra nieważne....
Czekam na rozdział. Pozdrawiam i weny ~Snowmoon
Dlaczego ich zabiłyśmy? Cóż musiało być dramatycznie no nie?
UsuńKim był gościu, których ich zabił?
To był duch, duch który żywi się ludzkim strachem i śmiercią....