poniedziałek, 30 listopada 2015

Rozdział 34 Małolata

- Od kiedy na siebie tak mówicie? - Spytał Remek. - Czyżbym ja o czymś nie wiedział?
- O co ci chodzi? - Spytała.
- O nic. Tylko... - Nie dokończył.
- Remek w tym momencie to cię nie rozumiem. - Powiedziałam oburzona, jak on może być zazdrosny o coś tak mało ważnego.
- Iza... - Remek chciał mi coś powiedzieć, lecz ja mu przerwałam.
- Remek, nie dokładaj mi zmartwień, nie dość że mój tata zabronił mi żebym zapraszała ciebie na nocowanie, ja też nie mogę u ciebie nocować, bo on sobie ubzdurał że... - W tym momencie zrozumiałam że mówię to na głos.
-Co?! - Spytał Remek patrząc na mnie z niedowierzaniem.
- Remek, przeleciałeś małolatę? - Zaśmiał się Multi.
- Nie!!! - Powiedział oburzony Remek.
- A ja nie jestem małolatą. - Też się oburzyłam.
- A już myślałem że jej powiedziałeś... - Nie dokończył bo Remek zakrył mu buzie.
- Co mi miałeś powiedzieć? - Spytałam, nie wiem czego mogę się spodziewać.
- Iza zapomnijmy o tych kilku minutach. - Poprosił mnie Remik.
- Powiedz. - Nalegałam.
- No Remek dziecku się nie odmawia. - Powiedział Michał czochrając mnie po głowie.
- Michał wyjdź na chwile. - Poprosił Remek zrezygnowanym tonem. Multi zrobił to bez marudzenia.
- Iza słuchaj, nie chciałem ci tego mówić bo bałem się że zrujnuje tym naszą przyjaźń. - Powiedział patrząc w podłogę.
- Jeśli chodzi o to że większość youtuberów uważa mnie za dziecko, i że ty mnie niańczysz, to wiem. - Powiedziałam siadając na łóżko.
- Nie chodzi o to. - Powiedział siadając obok mnie. - Niedługo po tym jak cię poznałem, wiedziałem że jesteś inna, bardzo cię lubię. Co ja gadam, ukradłaś mi serce, nie mogę spać po nocach jak nie ma cię przy mnie. - Powiedział patrząc mi w oczy. Ja przez dłuższy czas nie odpowiadałam.
- Wiedziałem. Ty tego nie czujesz. - Powiedział zrezygnowany i się odwrócił.
- Remek. - Powiedziałam żeby zwrócił się w moją stronę, nic nie mówiąc, pocałowałam go. Wow to mój pierwszy pocałunek, jakby tata się dowiedział nie wypuściłby mnie z domu do osiemnastki. Ale ja go kocham, zaplotłam ręce wokół jego szyi, a on swoje dłonie położył na moich plecach. Po całym ciele przechodzi mnie przyjemny dreszcz, ciepło, chcę tak do końca życia. W końcu zabrakło mi powietrza i się od niego odsunęłam. Przy drzwiach stoi Michał.
- Myślałem że się nigdy od siebie nie odkleicie. - Zaśmiał się.
- Michał nikt cię nie uczył że bez pukania to się nie wchodzi. A ja się dziwię mojemu ośmioletniemu bratu, ale wy chłopaki to już to we krwi macie. - Zaśmiałam się i rzuciłam w Multiego poduszką.
- To teraz oficjalnie razem? - Spytał Remek.
- A w innym razie bym się z tobą całowała? - Powiedziałam uderzając go poduszką.
- A to za co? - Spytał.
- Bo nie umiałeś powiedzieć mi prosto w oczy co czujesz. - Zaśmiałam się.
- Ale wiesz że teraz jak będziesz używała tego zdrobnienia imienia Michała to się zezłoszczę. - Zaśmiał się.
- Oj już nie będę obiecuję. - Powiedziałam całując go w policzek.
- Bleee... - Michał udawał obrzydzonego. - To kochaneczki co teraz robimy?
- Może jakiś odcinek. Ale najpierw focia. - Powiedział przysuwając się do mnie z włączonym aparatem w telefonie. Ja pocałowałam go w policzek.
- No to teraz na Facebooka. - Powiedział Remek.
- Ani mi się waż, Łukasz to zobaczy. - Powiedziałam.
- Co się przejmujesz, chyba będzie się cieszył. - Zaśmiał się.
- A wiem czemu, masz zakaz nocowania z Remkiem. - Zaśmiał się Michał.
- Nie martw się Izuś coś wymyślimy. - Powiedział całując mnie w czoło.

piątek, 27 listopada 2015

Rozdział 33

- Chodźmy do kuchni. - powiedział stanowczo tata. Wygramoliłam się z mojej kołderki i z tatą poszliśmy do kuchni. Usiadłam na stołku i już wiedziałam, że będzie to ciężka rozmowa.
- Kochanie czy ty z nim?
- Nie! - przerwałam mu szybko.
- My nie jesteśmy nawet razem! Poza tym ja jestem na takie coś za młoda. - dodałam. Cała zdążyłam już się zburaczyć.
- No dobrze, ale pamiętaj, że zawsze trzeba się zabezpieczyć. - patrzyłam wszędzie tylko nie w oczy mojego ojca. Krępowałam się kiedy mówiłam o takich sprawach.
- A i jeszcze jedno. Remek i ty macie zakaz nocowania ze sobą. - czy mój tata mi nie ufa? To mój przyjaciel to dlatego razem nocujemy, a na samą myśl, że tata mógł pomyśleć, że my niby no wiecie ze sobą śpimy no wiecie o co mi chodzi, czuję się dziwnie.
- Tatooo...Nie ufasz mi? Przecież wiesz, że jesteśmy przyjaciółmi. - powiedziałam i serio chciałabym się zapaść pod ziemię, zniknąć nie zauważona.
- No dobrze ufam ci, ale uważaj, on ma 18 lat. Nie wiadomo co w głowie takiego chłopaka jest. - Remek mnie uratował, Remek mi cały czas pomagał, cały czas pomagał innym, w dodatku jest youtuberem, który wpłacił pieniądze na szpital. Mam na niego uważać? Mój tata go nie zna. Nie wie jaki on jest na prawdę. Wiem, że chłopakom chodzą zboczone rzeczy po głowie, ale to tylko żarty. W ogóle jak mój tata mógł o takim czymś pomyśleć!!?
- Dobrze. - odpowiedziałam chcąc już skończyć tą rozmowę. Wróciłam do mojego pokoju. Remek leń jeden jeszcze spał!
- Wstawaj lamusie! - krzyknęłam ze śmiechem. Remik obudził się, ale tylko na chwilę, bo zaraz po tym znów zamknął swe powieki. Śpiąca królewna się znalazła! Może jeszcze mam go pocałować hmm? Nie to zły pomysł!
- Oj Remiś, Remiś rannym ptaszkiem to ty nie jesteś. - zaśmiałam się i położyłam na łóżku obok czarnowłosego. Włosy miał słodko poczochrane przez co miałam ochotę je jeszcze bardziej potargać, ale ogarnęłam się w ostatniej chwili. Nagle Remek zerwał się z łóżka. Stało się to tak szybko i nieoczekiwanie, że aż serce mi do gardła podskoczyło!
- Remek co ty robisz!? - spytałam. Serce nadal biło mi przyśpieszonym tempem.
- Która godzina?! - spytał, ale nawet nie musiałam mu odpowiadać, bo sam se zobaczył w swoim telefonie. Po chwili wybiegł z mojego pokoju. Kilka minut potem słyszałam tylko zamykające się drzwi od domu. Czemu tak nagle pobiegł!? Stało się coś? Mój telefon wydał charakterystyczny dźwięk. Szybko sprawdziłam wiadomość od Remka.
"Sory, że tak wybiegłem, ale dzisiaj przejechał do mnie Michał i kompletnie o tym zapomniałem i siedział sam u mnie w pokoju. Jak chcesz możesz przyjść." Tak na prawdę z Michałem zamieniłam chyba tylko z 3 zdania jak niemniej. Postanowiłam, więc za chwilę do nich pójść. Ubrałam się i pobiegłam do domu Remczaka. Bez pukania weszłam do środka, a potem schodami na górę.
- Hejo! - krzyknęłam wchodząc do pokoju. Zauważyłam, że przez Remka, Dezego i Patrycję zmieniłam się. Jestem bardziej pewna siebie.
- O cześć Izuś. - Izuś? Serio? Hmmm...Skoro ja jestem Izusiem, to Michał jest Misiaczkiem, może być chyba nie?
- Misiaczku nie nazywaj mnie tak. - zaśmiałam się, a u Remka w oczach dostrzegłam coś czego nigdy nie dostrzegałam. To była zazdrość? Nie, na pewno nie. Zdawało mi się pewnie. 
___________________
Przepraszamy że wczoraj nie było rozdziału ale ten tydzień jest porypany, Przepraszamy i prosimy o rozgrzeszenie. To czekamy na komentarze typu "Macie głowy jak sita"

poniedziałek, 23 listopada 2015

Rozdział 31

- To gdzie idziemy? - spytał w końcu chłopak. Przez tą chwilę niezręcznej ciszy zdążyłam już chyba z pięć razy spalić buraka. Jestem beznadziejna...Od razu  muszę beczeć i się peszyć! Czy nie mogłabym być jedną z tych dziewczyn, które są odważne, nie są tak wrażliwe i są ładne? Szczerze to lubię swój wygląd, ale nie sądzę bym była jakaś bardzo ładna...Co Remik takiego we mnie widzi, że się ze mną zadaję?
- Chodźmy na plac zabaw. - zaproponowałam. Uwielbiałam place zabaw mimo to, że rzadko się się tam bawiłam...To, że jesteśmy starsi chyba nie znaczy, że nie możemy iść tam sobie posiedzieć prawda? 
                                                      ***
Powiedziałam Agnieszce, że będę za jakieś 3 godziny i wyszliśmy. Przez całą drogę szliśmy w milczeniu, gdy byliśmy na miejscu chciałam zacząć rozmowę, ale stało się coś nieoczekiwanego. Brązowowłosa dziewczyna o szarych oczach podbiegła do chłopaka i dosłownie się na niego rzuciła całując go w ustach. Kiedy to robiła patrzyła na mnie z satysfakcją widocznie to, że z moich oczu lecą teraz łzy sprawiało jej przyjemność...Kto to w ogóle  jest!? Wytarłam już moje mokre oczy...Czemu ja płaczę? Przecież nie jestem z Remkiem, więc on ma prawo spotykać się i całować z kim tylko zechce...Miłość jest ślepa!! Czarnowłosy nagle odepchnął dziewczynę. 
- To może ja już pójdę. - powiedziałam cicho i miałam odejść, ale on mnie zatrzymał.
- Iza zostań! - poprosił. Tak na prawdę chciałam stąd uciec, ale nie byłam na tyle odważna. 
- Co to miało znaczyć!? - zwróciłam się Remek do dziewczyny.
- Jak to co?! Przecież my się kochamy! - to co powiedziała dziewczyna trochę mnie zabolało...Czy to prawda?! Remek serio ukrył przede mną swoją miłość!?
- Nie! Nie jesteśmy razem już od pół roku!! Ja cię już nie kocham! - krzyknął Remek. Był strasznie zdenerwowany. Czyli to jego była?
- Ah tak! Zerwałeś ze mną dla tej rudej małpy!? W czym ona jest lepsza ode mnie!? Umie tylko płakać! - powiedziała dziewczyna. Ona przegięła! I to bardzo! Moje nogi były jak z waty. Usiadłam na huśtawce i zaczęłam płakać...To bolało tak bardzo, co gorsze to była prawda...W czym ja jestem lepsza od niej!? Umiem tylko płakać...
- Izabella nie jest moją dziewczyną, ale jeśli chodzi o to w czym jest lepsza od ciebie to powiem, że we wszystkim! Nie jest taka jak ty! A teraz wynoś się stąd! - krzyknął. Remek wcale o mnie tak nie myśli! Pewnie powiedział tak, bo nie chciał bym płakała. 
- Remik ja szybko się nie poddam. - powiedziała już spokojniej. Czemu ja zawsze muszę pakować się w takie bezsensowne sytuację!?
- Nie sądziłem, że powiem tak kiedyś do dziewczyny, ale...Wypierdalaj!!! - dziewczyna z dumą opuściła plac, zostałam tylko ja i tylko on...Tylko my. Remik podszedł do mnie.
- Wiesz co!? Jesteś okropna, jesteś wredna i zła... - co?! 
- Remek... - przerwałam mu, jednak on dotknął moich ust pokazując bym była cicho.
- A więc jesteś okropna, wredna, zła, jesteś po prostu podła! Wiesz dlaczego? - to wszystko...Czemu on mi to robi!? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi...Pokręciłam przecząco głową.
- Bo mnie w sobie rozkochałaś i nie czujesz tego samego do mnie! Nie chciałem, żeby tak wyszło, ale musiałem ci powiedzieć. Być może zniszczyłem naszą przyjaźń na zawsze, ale musiałem...Wybaczysz? - to co powiedział zatkało mnie!! Po prostu mnie zatkało, nie miałam pojęcia co powiedzieć. Nagle zaczęłam spadać jakby w dół. Zamknęłam oczy, a po chwili je otworzyłam. Byłam w swoim pokoju, moja głowa strasznie mnie bolała. Co się właściwie stało? Co było snem, a co prawdą?! Nagle wszedł Remek i usiadł obok mnie. Już miałam powiedzieć, że ja go też kocham, ale powstrzymałam się.
- Po tym jak zaproponowałaś by iść na spacer potknęłaś się o jakąś zabawkę i nieźle walnęłaś się w głowę...Dzwoniliśmy na pogotowie, ale oni powiedzieli, że jest z tobą okey i wystarczy byś wypoczeła

sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 38 Jakbyś mógł...

- To jak śpimy? - Spytałam siadając na łóżku Remika.
- Ja mam pomysł, ale powiem tylko jak obiecacie że się nie obrazicie, i że nie dostanę poduszką. - Powiedział Multi.
- No to mów. - Powiedział Ciemnowłosy siadając obok mnie.
- To może wy będziecie spali tu, razem, a ja będę spał na materacu, o tutaj. - Powiedział pokazując na podłogę. - Obiecałem tacie Izy że będę was pilnował, w końcu, jakby Iza zaciążyła to jej tata nie byłby za szczęśliwy.
- Multi?! - Powiedziałam biorąc poduszkę, i podeszłam do niego powolnie, dostał w głowę, znowu.
- Ale obiecałaś.
- Ale nie wiedziałam że ty zawsze jesteś taki zboczony. - Powiedziałam znów uderzając go poduszką.
- Rezi powiedz coś!!! Twoja dziewczyna mnie bije. - Powiedział zakrywając głowę rękoma.
- Iza, chyba zrozumiał. - Powiedział Remek przytulając mnie od tyłu.
- Ja myślę że jak dostanie jeszcze raz poduszką zapamięta do końca życia. - Powiedziałam a on wziął mnie na ręce i położył na łóżku.
- Ty śpisz tutaj. - Powiedział całując mnie w czoło. - Ja i Multi na materacach. Bo tak jak mówił, musi nas pilnować. - Zaśmiał się i poszedł z Multim po materace. Chwilę po tym dostałam SMS'a, był on od taty.
Tata: Córciu dobranoc, mam nadzieję że nie zrobisz niczego głupiego.
Za kogo on mnie uważa? Za puszczalską niunię?
Ja: Tato Remek mnie nie skrzywdzi, to mój przyjaciel, ja sama też nie dam się traktować jak rzecz. Dobranoc!!! Kocham cię!!!
Wysłałam SMS'a ja nie zrobię niczego głupiego, nie jestem taka, a zwłaszcza to nie Remek decyduje o tym kiedy może COŚ zrobić, tylko ja.
Chłopaki przyszli z materacami, położyli je na podłodze, i położyli na nich poduszki i kołdry.
- Dostałam SMS'a od taty. - Powiedziałam biorąc poduszkę na kolana.
- Co chciał? - Spytał Remik siadając obok mnie na łóżku.
- Napisał dobranoc, i żebym nie zrobiła żadnego głupstwa. - Odpowiedziałam.
- Oj!!! Przecież powiedziałem że będę was pilnować. - Oburzył się Multi.
- Tak bo mój tata uwierzy chłopakowi którego widzi pierwszy raz na oczy. - Powiedziałam śmiertelnie poważnie.
- Niech ci będzie. - Powiedział Michał udając smutnego, po czym dodał. - To co chcecie teraz robić?
- Nie wiem. Może idziemy spać? - Zaproponowałam.
- Co jest dopiero po północy. - Powiedział ze spuszczoną głową Multi.
- Iza ma rację. Idziemy spać. - Powiedział Remek siadając obok mnie na łóżku.
- Dobranoc malutka. - Powiedział całując mnie w usta, złapałam go za policzki pogłębiając pocałunek.
- Ej no dzieciaki, miałem was pilnować, nie wiem czy nie jesteście zbyt blisko siebie. - Powiedział Multi łapiąc mnie i Rema za podkoszulki odciągając nas od siebie.
- Dobranoc Remik. - Powiedziałam cicho rumieniąc się.
- A mi kto powie dobranoc? - Spytał Multi robiąc maślane oczka.
- Multi, żadna osoba z tego pokoju cię nie kocha. - Powiedział Remek kładąc się na materacu.
Po chwili chłopaki już spali, a ja zaraz też odpłynę.
* Jesteśmy na spotkaniu z Martyną, ona i Remek się kłócą, po chwili kłótni się pocałowali, ja stałam tuż obok, nie wiem co mam zrobić, czuję że zapadam się pod ziemię, przed oczami zaczyna mi się robić ciemno.*
Obudził mnie głos, bardzo ciepły głos, podniosłam się do pozycji siedzącej, to był Remek.
- Co się dzieje? - Spytał chłopak siadając obok mnie.
- Zły sen. - Odpowiedziałam z oczu leciały mi łzy.
- Dzieci ciszej, ja tu spać próbuję. - Powiedział ignorującym głosem Multi.
- Nie zaśniesz teraz? - Spytał Remek ciszej niż wcześniej.
- Chyba nie. - Odpowiedziałam.
- Położyć się obok ciebie?
- Jakbyś mógł
--------------------
Pisała Patka :D

czwartek, 19 listopada 2015

Rozdział 30

Po rozprawie i pożegnaniu z Dezym i Pati dostałam SMS'a, był on od taty że on ma pilne wezwanie do pracy a Agnieszka jest aktualnie poza domem i muszę zająć się Łukaszem. Ja bardzo lubię Łukaszka, ale dzięki niemu nie będę miała życia towarzyskiego, lecz odpisałam że zaraz będę.
- A z kim piszesz? - Spytał Remik.
- Tata napisał że mam się zająć Łukaszkiem. - Odpowiedziałam.
- Znowu??? Bez urazy bardzo lubię tego dzieciaka ale jak będziesz się nim w koło zajmować to nie będziesz miała czasu... No wiesz na swoje życie. - Powiedział Remek, w pewnym momencie czułam że chciał powiedzieć zupełnie co innego.
- To tylko przejściowa sytuacja. - Odpowiedziałam. - A co tak się martwisz o mój czas wolny?
- A nic... Pomóc ci z Łukaszkiem? - Spytał ciemnooki.
- Jak chcesz, ale dziś u mnie nie nocujesz. - Powiedziałam stanowczo ale z uśmiechem.
- To może ty chcesz nocować u mnie? - Zażartował chłopak.
- Po tym jak czytałeś mój pamiętnik? - Teraz już się nie uśmiechałam.
- Oj a było tam coś ważnego? - Próbował się usprawiedliwić, lecz jak zobaczył że skrzyżowałam ręce i powolnym krokiem szłam do przodu podszedł do mnie i objął mnie.
- Remek!!! - Poczułam się niekomfortowo i próbowałam go odepchnąć.
- Iza?! Dlaczego taka jesteś? - Powiedział ciemnooki.
- Jaka? - Wiedziałam o co mu chodzi lecz nie chciałam dać tego po sobie poznać.
- Czemu mnie odrzucasz??? Nie mogłabyś chociaż raz?! - Powiedział poważnie patrząc mi w oczy.
- Co?! - Spuściłam wzrok.
- Pokazać co tak naprawdę czujesz? Nie musisz ukrywać uczuć. I mogłabyś na mnie patrzeć jak do ciebie mówię. - Powiedział podniesionym głosem i położył dłonie na moich ramionach, w oczach miałam łzy.
- Iza?! - Spytał zmieszany, nie chcę żeby patrzył na mnie jak płaczę, więc przysunęłam się blisko do niego, tak żebym mogła położyć głowę na jego ramieniu. Po chwili poczułam jak Remek głaszcze mnie po głowie.
- Iza?! Przepraszam, nie powinienem. - Powiedział spokojnie nie przestając głaskać mnie po głowie.
- Nie, to nie ty, to ja nie umiem okazywać uczuć i chcę ich unikać. - Powiedziałam cicho.
- Już koniec tematu... Zgoda? - Zaproponował Remik.
- Zgoda... Muszę iść. - Nagle przypomniałam sobie o Łukaszu.
- Ale?! - Spytał zmieszany.
- Mam się zająć Łukaszem. Nie pamiętasz? - Spojrzałam na niego z uśmiechem.
- I taką cię lubię - Wyszeptał, chyba myślał że nie słyszę lecz niestety lub stety słyszałam.
- Idę z tobą. - Powiedział normalnie.
- To choć...
Opieka na Łukaszem przebiegła normalnie, trochę wygłupów, śmiechów itp. Gdy wróciła Agnieszka mieliśmy jej pomóc z zakupami.
- Jak tam dzieciaki? - Spytała się moja macocha.
- A fajnie. - Odpowiedziałam.
- Dobra to ja już się zajmę Łukaszem a wy będziecie mieli trochę czasu dla siebie. - Zaśmiała się.
- To nie jest śmieszne, wczoraj tata dzisiaj ty? - Zrobiłam kwaśną minę.
- Mamo a co to znaczy że będą mieli trochę czasu dla siebie? - Spytał chłopczyk.
- Jak będziesz w wieku Izy i Remka będziesz wiedział, albo wcześniej, w końcu nie wiadomo kiedy pierwszy raz spodoba ci się jakaś dziewczyna. - Powiedział Agnieszka patrząc raz na Remka i Izę a raz na rudego chłopca.
- Fuuuuj. Dziewczyny są głupie i nigdy mi się żadna nie spodoba. - Powiedział Łukasz pewny swego.
- Łukasz teraz tak mówisz, a za jakiś czas będziesz chciał znaleźć ładną, mądrą i miłą dziewczynę. - Zapewniał go Remek, co mnie ucieszyło nie protestował gdy Agnieszka mówiła te wszystkie głupoty, ale nie wiem czy to temu że z grzeczności nie chciał przerywać, czy chciałby żeby to było prawdą.
__________________
Pisała Patka :) Mam nadzieję że się podobało i czekam na komy :)

poniedziałek, 16 listopada 2015

Rozdział 29

Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w ciszy. Było dosyć niezręcznie, na szczęście mój tata mnie uratował przynosząc żelki. Jak to zwykle bywa po żelkach nieźle nam odbiło i śmieliśmy się dosłownie z niczego. Nie mieliśmy ochoty spać, więc postanowiliśmy nagrać coś na yt... Niestety nie mieliśmy kamery. Tak jak wiecie mam pokój na najniższym piętrze, więc postanowiliśmy wyjść przez okno. Miałam małe problemy przez spódnice, ale jakoś wylazłam oczywiście lądują na koniec na ziemi. Na twardym podłożu nie leżałam długo, bo kochany Remik pomógł mi wstać.
- Dzięki. - podziękowałam i poszliśmy do jego domu. Jego mama, siostra i tata spali, więc musieliśmy być bardzo cicho, ale chyba znacie Remka co nie? Dobrze, że jego rodzina jest już przyzwyczajona do darcia mordy. Pobiegliśmy na górę, oczywiście nie obyło się bez potykania się co drugi schodek i chichotów. Weszliśmy do jego pokoju. Ciemny pokój rozjaśniło jasne światło żarówki.
- Dobra, jak możesz to przynieś z kuchni coś do picia, a ja przygotuję kamerę. - nie no super!! Po co ja w ogóle wchodziłam po tych schodach!!? Nie mógł mi tego powiedzieć zanim weszliśmy? Tak, ostatnio zrobiłam się strasznie leniwa. Zapaliłam światło w kuchni i wyjęłam sok z lodówki. Ciekawe gdzie są szklanki... Otwierałam wszystkie szafki po kolei, przy okazji znalazłam parę dziwnych rzeczy, ale to nieważne. Oh yeah!! Są szklanki! Wyjęłam dwie i zabierając ze sobą sok wróciłam na górę, tym  razem nie spieszyłam się. 
- No wreszcie! Szłaś po ten sok do Ameryki? - spytał z uśmiechem. Kurde niech pójdzie do mojego domu i tam poszuka szklanek!! Mam taką dużą kuchnie, że szukał by z godzinę, chyba, że miałby farta w co wątpię. Popatrzyłam tylko na niego wzrokiem zabójcy i usiadłam na łóżku. 
- Siemano! Tutaj Rezigiusz!! - czekałam, aż przedstawi mnie, ale po dłuższej chwili stwierdziłam, że sama muszę to zrobić... Faceci...
- A tutaj Izabella! Możecie mówić na mnie Iza! - przedstawiłam się z uśmiechem. Nagraliśmy vlog o darciu mordy i szczerze dziwię się rodzinie Remka, że jeszcze śpią. Po nagraniu wróciliśmy do mnie, oczywiście znów przez okno i znów wylądowałam na podłodze. Tym razem Remik mi nie pomógł, widocznie znudziło mu się ratowanie mnie...tak, wiem jestem duuużą łamagą. Wstałam z podłogi i wyjęłam z szafy piżamę.
- Jeśli nie masz nic przeciwko to pójdę wziąć prysznic. - powiedziałam z uśmiechem. Odpowiedź była co najmniej dziwna.
- Pójdę z tobą! - mówiłam, że dziwna! 
- Może kiedyś... - powiedziałam z sarkazmem i wyszłam z pokoju. Usłyszałam jeszcze za sobą jego głupie zdanie...
- Lepiej zamknij się na zamek, bo przypadkiem ktoś może tam wejść. - zaśmiałam się tylko i poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na zamek, bo być może Remek nie żartował co było mało prawdopodobne. Z uśmiechem weszłam pod prysznic i odkręciłam ciepłą wodę. Tak dużo sie zmieniło w moim życiu w tak krótkim czasie. Krople wody obijające się o moje ciało uspokajały mnie. Postanowiłam powoli wychodzić. Wzięłam ręcznik i wytarłam się dokładnie...Zanim założyłam ubranie przejrzałam się w lustrze. Nie byłam już kościotrupem tak jak wcześniej...Teraz wyglądałam o wiele lepiej. Nie byłam już tak blada jak kiedyś i nie miałam spuchniętych oczu przez płacz. Ubrałam się i wróciłam do pokoju. Remik siedział na łóżku trzymając coś w ręce...Zaraz to mój pamiętnik!! Szybko zabrałam mu go i odłożyłam na półkę.
- Remek to mój pamiętnik nie możesz go czytać! - wkurzyłam się trochę. 
- Przepraszam nie wiedziałem. - odpowiedział...Ta na pewno! Doskonale wiedział, że to mój pamiętnik! Postanowiłam jednak nie drążyć tematu. Nic więcej się nie działo ciekawego. Następnego dnia byliśmy w sądzie jako świadkowie. Dezego uniewinniono, ponieważ to była tylko samoobrona z czego się ucieszyłam. Po rozprawie wszyscy razem spotkaliśmy się przed budynkiem.
- Może przyjedziecie trochę do nas? - spytał Remik z uśmiechem.
- Nie możemy, jutro jest rocznica naszego związku i wyjeżdżamy na tydzień do Paryża... - powiedział Czułek...I oni nam kuźwa kiedy niby chcieli to przekazać!?
- To super!! Życzę udanego wyjazdu! - powiedziałam przytulając Patrycję i Czułka na raz. Zasługują na to po tych trudnych dla nich chwilach... 
- Cóż w takim razie siemanko! - pożegnał się Remik z parą.
- Tylko macie uważać na porywaczy ok? - rzucił z uśmiechem Dezy na odchodne...Cieszę się ich szczęściem, mam nadzieję, że ja też kiedyś znajdę swoją drugą połówkę, być może stoi ona obok mnie...
--------------------------------------------
Pisała Papaja :)

czwartek, 12 listopada 2015

Rozdział 28 Pożegnanie, przywitanie czyli wszystko i nic

Operacja Dezego się udała, i pięć dni po zabiegu wypuścili go do domu, ja w tym czasie znalazłam szkołę, co prawda nie była to taka szkoła jak mama chciała, lecz to jest szkoła idealna dla mnie, może dlatego że Remek chodzi do tej szkoły, ale to jest nie ważne, ważne jest to że dzisiaj odjeżdżają ode mnie Patrycja i Dezy, a wprowadza się mój tata ze swoją żoną i Łukaszkiem.
Nadszedł czas pożegnania z Dezym i Barti, jak zwykle się rozpłakałam, ale ja ciągle płaczę. Dezy jeszcze trochę kuśtyka a Remek ma zszytą głowę, a ja i Pati jesteśmy zdrowe. Będzie mi brakowało Patrycji i Czółka, oglądaliśmy razem yt graliśmy w gry, a przynajmniej ja z Barti, bo Czółek ze szpitala wyszedł wczoraj wieczorem.
Po porze obiadowej czekałam na ojca, Remek mi towarzyszył, jak tylko przyjechali serce zaczęło bić mi szybciej, wyszłam przed dom by pomóc im z walizkami i pudłami.
- Tato!!! - Powiedziałam i przytuliłam się do niego.
- Iza, wiedziałem że to będzie duża posiadłość, ale że aż taka to nie. - Roześmiał się Ojciec, ja tylko się uśmiechnęłam.
- Łukasz i jak podoba ci się twój nowy dom? - Spytałam.
- Jest mega, a obok mieszka Rezi. - Chłopiec się bardzo zachwycił tym że jego wzór mieszka obok jego.
- Dzień dobry... - Powiedział Remek. - Może pomóc Pani z tym pudłem? - Spytał się Agnieszki która niosła potężne pudło.
- O dziękuję. - Podała mu je kobieta.
- A Łukasz ma już tu załatwioną szkołę? - Spytałam.
- Tak, twój ojczym załatwił mu szkołę. - Opowiedział ojciec... Gdy wszystkie walizki i pudła były już w domu to zaprowadziłam Łukasza do jego nowego pokoju, ja też zmieniłam umiejscowienie swojego pokoju, Łukasz otrzymał mój stary pokój, tylko że odmalowany na ładny niebieski kolor, razem z Barti stwierdziłyśmy że niebieski to najlepszy kolor dla małego chłopca. Ja za to zajęłam sobie stary gabinet ojczyma, z okna mam widok na dom Remka i okno z jego pokoju, niestety tego pokoju nie zdążyłam pomalować, to zadanie jeszcze przede mną. Na kolację zamówiliśmy pizzę, Łukasz był najbardziej z tego zadowolony, bo w końcu małe dzieci lubią jeść wszystko co nie zdrowe.
- Remek chcesz zostać u nas na noc? - Spytał tata podczas kolacji.
- Ja mam blisko do domu... - Powiedział Ciemnooki.
- Tyle zrobiłeś dla Izy, a zwłaszcza Łukasz by się bardzo cieszył. - Dodał mężczyzna.
- Remek zostań. Proszę. - Błaga Łukasz.
- No dobra... - Zgodził się Remik.
- Jej!!! - Ucieszył się rudy chłopiec.
Po kolacji Łukasz rozłożył najróżniejsze zabawki typu samochód na pilot, plastikowe pistolety i klocki, Remek bawił się z nim jakby był w jego wieku, ja w tym czasie rozmawiałam z tatą.
- Fajny jest ten Remek. - Powiedział tata.
- No fajny. - Odpowiedziałam mu.
- A między wami... no wiesz?... Dla mnie to nowe doświadczenie mieć córkę, a zwłaszcza w tak trudnym wieku.
- Tato!!! Między nami nic nie było, my się przyjaźnimy. - Powiedziałam, lecz w głębi duszy zaprzeczałam temu co mówię.
- Rozumiem. Ale byś chciała? - Tata drążył temat.
- Iza choć pobawisz się z nami!!! - Powiedział Remek.
- No leć. - Powiedział tata, a ja nie musiałam długo myśleć czy pójść czy nie pójść... Przez cały czas czułam że Łukasz wolał by być sam z Remkiem, w końcu Rezi jest sławny, a ja chciałabym spędzić trochę czasu z braciszkiem.
Właśnie gramy w grę planszową a Łukaszek trochę oszukuje... Po którymś już kłamstewku Remek zaczął go łaskotać.
- Remek, nie łaskocz. - Łukasz z trudem powiedział te słowa, jednak z trudem się mówi i śmieje jednocześnie.
- A będziesz oszukiwał? - Spytał czarnowłosy.
- Iza pomóż... - Powiedział chłopiec... Ja jestem trochę zmieszana, nie za bardzo chcę się wtrącać, lecz zaczęłam łaskotać go po brzuchu, Łukasz po chwili do mnie dołączył.
- Ej dwoje na jednego, to nie sprawiedliwe. - Protestował Remek.
- Ej dzieciaki bo zamęczycie Remka. - Powiedziała Agnieszka, ja przestałam go łaskotać ale Łukasz nie chciał dać za wygraną.
- Łukasz, nie sądzisz że pora już iść spać? - Agnieszka powiedziała tonem pytającym ale tak by dać do zrozumienia że ma się szykować do snu.
- To teraz macie trochę czasu dla siebie, a przynajmniej do puki nie stwierdzi że nie jest śpiący. - Zaśmiała się kobieta.
- To co będziemy robić? - Spytał czarnowłosy.
- Nie wiem. - Odpowiedziałam.
__________________
Pisała Patka, mam nadzieję że rozdział się podobał mimo tego że jest trochę długi, ale się rozpisałam.

poniedziałek, 9 listopada 2015

Rozdział 27 Pomoc nadchodzi!

Długo czasu minęło zanim się uspokoiłam. Nadal byłam wystraszona i zagubiona..Porywacze mogą zrobić z nami wszystko! Dosłownie!! Nagle usłyszeliśmy jakieś krzyki i zamieszanie, drzwi od pomieszczenia otworzyły się.
- Cholera które z was to zrobiło!! - krzyknął facet podchodząc do nas. Ja byłam bezradna, nie umiałam nawet poruszyć palcem. Nagle mężczyzna zaczął nas przeszukiwać, gdy natknął się na telefon Remka rozwalił go...Czyli wiedzą, że policja ich szuka!?
- Pójdziecie grzecznie z nami! - powiedział facet.
- A jeśli nie!? - krzyknął Remek i zaczęli się ze sobą szarpać. Płakałam jeszcze bardziej. Wiedziałam, że Remek nie da rady, a ja nic nie zrobię! Jestem za słaba! Nagle do pomieszczenia wbiegła kobieta i walnęła Remika jakimś prętem w głowę. Upadł na ziemię.
- Boże Remek!! - odzyskałam mowę i podbiegłam do chłopaka. Miał zamknięte oczy.
- Nie martw sie, przeżyje. - powiedziała kobieta. Przynajmniej tyle...Wzięłam koc i owinęłam nim głowę chłopaka, tak by ne stracił krwi. Lekarzem nie jestem i nic więcej zrobić nie mogłam. Czarnowłosego zaczął nieść mężczyzna, a mi skuto ręce z tyłu.
- Idziemy! - krzyknęła kobieta dotykając moich pleców końcem broni palnej...Ona nie strzeli prawda? Bałam się i gdyby nie to, że muszę iść już dawno leżałabym na podłodze trzęsąc się z strachu. Kiedy usłyszałam syrenę policji, zaczęliśmy biec. Chciałam się zatrzymać, pokazać sie policji, dać  im jakiś znak cokolwiek!! Ale nie! Jak zwykle jestem pieprzoną egoistką i boję się, że we mnie strzeli...Zatrzymaliśmy sie przed domem w lesie, ile oni jeszcze tych domów mają!!?? Otworzyli klapę i kazali nam tam wejść, a raczej mi, bo Remik nie miał za bardzo jak. W środku było dosyć duszno. To ciemne pomieszczenie rozjaśniał jedynie słaby promień żarówki, mogliby kupić chociaż żyrandol...Położyli czarnowłosego na ziemię, mi również kazali usiąść. Posłuchałam się...Facet ścisnął mi ręce sznurkiem jeszcze mocniej, tak, że aż bolało. Związali mi jeszcze nogi to samo zrobili z Remkiem. Oparłam głowę o chropowatą ścianę patrząc w na prawdę brzydki sufit. Zaczęłam śpiewać swoją ulubioną piosenką. Mój głos odbijał się od ścian lekkim echem.
- Przepięknie śpiewasz. - usłyszałam szept. To był Remek, uśmiechał sie do mnie słabo, widocznie boli go głowa...Również sie uśmiechnęłam, by choć trochę polepszyć mu humor.   
- Dziękuję. - powiedziałam lekko zawstydzona. Nawet w tak beznadziejnej sytuacji on umie polepszyć mi humor...
- Jak stąd wyjdziemy to zapiszę cię do The Voice Of Poland. - powiedział i na tym nasz temat się skończył. Nie miałam siły rozmawiać. Oparta o brudną ścianę zasnęłam. Ciekawe czy Patrycja i Dezy nas znajdą. Obudził mnie strzał. Od razu zaczęłam się rozglądać...Czy to było we śnie? Nie! Na pewno słyszałam strzał z broni palnej!! Nagle ktoś otworzył klapę, bałam się jak nigdy, ale gdy zobaczyłam kto to był wstąpiła we mnie radość i szczęście.
- Patrycja! - krzyknęłam. Ona od razu do mnie podbiegła i mnie odwiązała, tak samo z Remkiem, tylko najpierw go obudziłyśmy.
- A gdzie Dezy? - spytał czarnowłosy.
- Na górze, ale idziemy innym wyjściem, wszystko dokładnie przejrzeliśmy i  gdzieś powinna być druga klapa, prowadząca na tyły tego budynku. - powiedziała i zaczęła się rozglądać. Dosyć szybko ją odnalazła.
- Remek pomóż mi ją otworzyć! - krzyknęła. Chłopak wypełnił polecenie.
- Patrycja co robi Dezy? - spytałam z niepewnością i strachem, bo spodziewałam się nie zbyt dobrej odpowiedzi.
- Pilnuje by nikt tu nie wszedł. - odpowiedziała mi. Sama się martwiła, widziałam to w jej oczach.
- A ten strzał? - zadałam kolejne pytanie.
- Wiesz, czasami trzeba kogoś zabić, by uratować drugiego... - odpowiedziała ze smutkiem...Co?! Czy, że niby Dezydery zabił jednego z nich!? Boże on zabił kogoś dla nas?!
- Co?! - odwrócił sie zdezorientowany Remek kiedy już otworzył klapę.
- Czy on wie w co się wpakował!! Ich jest jeszcze z trzech i z tego co widziałem to mają pistolety! Sam z nimi na pewno nie da rady!! - krzyknął przerażony Remek i pobiegł w stronę tej pierwszej klapy....Boże proszę, niech im się nic nie stanie, błagam! Patrycja zaczęła mnie popędzać. Złapałam za podłoże u góry i podciągnęłam się, następnie pomogłam wejść Barti. Usłyszałam kolejne strzały i przeraźliwy krzyk, od razu wiedziałam do kogo on należy.
- Nie. - wyszeptała Patrycja i zaczęła biec na przód budynku. Ja nie mogłam się ruszyć...On nie zginie prawda? On pojedzie do szpitala i go uratują no nie? Również pobiegłam. Nie myliłam się. Widziałam Dezego, z krwawiącą nogą. Patrycja była przy nim cały czas, próbując zatamować krew swoją bluzką, Remek z drżącymi rękoma trzymał telefon mówiąc, by karetka szybko przyjechała, a ja stałam w miejscu nie mogąc nic zrobić. Czarnowłosy odłożył komórkę.
- Dasz radę stary, karetka już jedzie. - powiedział Remek, pomagając mu wstać. Nic mu nie będzie prawda? Karetka przyjechała już po minucie, ale mi ten czas zdawał sie być 40000 razy dłuższy!!
- Dezy w ogóle przepraszam wtedy za tą imprezę, co no wiesz pocałowałem Patrycję... - przeprosił Remek...Widać, że tego żałuje.
- Nic się nie stało. Przyjaciele? - spytał Dezy, to zdanie sprawiło mu nie lada wyzwanie, bo przez ból ciężko cokolwiek powiedzieć.
- Przyjaciele. - potwierdził Remek, potem zabrali nas wszystkich do szpitala, na początku ratownik nie chciał nas wpuścić cham jeden!! Na szczęście Czułek powiedział, żebyśmy zostali, w szpitalu kiedy operowano Dezego....Tak operowano go, bo mogłoby wdać się zakażenie, a więc kiedy czekaliśmy przyjechała policja. Opowiedziałam im wszystko.
- Czy zamkną Dezego? - spytałam ze łzami w oczach. Jest młody, ma całe życie przed sobą. Patrycja znów jest jego dziewczyną, Remek też już się z nim pogodził, a co jeśli nagle zamkną go na takie 10 lat!?
- Nie wiemy będzie miał sprawę w sądzie, będziecie świadkami...Jeśli wszyscy potwierdzą to, że chłopak zrobił to tylko w celu samoobrony to na pewno go nie zamkną...Nie masz się co martwić. - pocieszył mnie policjant. Kamień spadł mi z serca, Patrycji i Remikowi też.
-----------------------------------------------
Tu Papaja :D Pisać komy!

czwartek, 5 listopada 2015

Rozdział 26 Porwanie

Ten las jest ciemny, a ja nie mam latarki, znaczy Remek ma latarkę lecz ja idę za nim i jestem przerażona. W jednej chwili usłyszałam trzask.
- Remek co to było?! - Powiedziałam łapiąc go za rękaw od buzy... zupełnie jak małe dziecko.
- Nic takiego. Nie masz się czego bać, to tylko las, a jak coś ja cię obronię. - Powiedział ciemnooki.

- Jakie jak coś. - Przez tą próbę dodania mi otuchy boję się jeszcze bardziej.
- Iza nic ci nie grozi. - Zapewniał mnie Remek... Idziemy już dobre pół godziny, prawie się do siebie nie odzywamy, co chwile padnie jakieś zadanie, lecz zaraz znika wśród ciszy... Tak jak mówiłam Remek miał latarkę więc ja nie widzę tego co mam pod nogami, a jestem zajęta rozglądaniem się na około czy przypadkiem niczego nie ma koło nas, nogą zahaczyłam o jakiś wystający korzeń i zaliczyłam glebę.
- Iza nic ci nie jest. - Spytał Remek gdy już leżałam na ziemi i poświecił na mnie latarką.
- Raczej nic. - Powiedziałam i usiadłam.
- Niezdara. - Popchną mnie ciemnooki, żeby nie upaść, znowu, próbowałam się zaasekurować ręką.
- Auł... - Syknęłam z bólu.
- Iza?! - Spytał Remek.
- Boli mnie ręka. - Odpowiedziałam i próbowałam wstać, lecz tym razem jak poczułam bul zrobiłam tylko z kwaszoną minę.
- Co się dzieję? - Spytał chłopak.
- Noga mnie trochę boli. - Odpowiedziałam.
- Trochę to znaczy?
- Bardzo, tak że nie mogę na niej stanąć. - Odpowiedziałam.
- To wracamy już do domu. - Powiedział stanowczo chłopak, i podniósł mnie ( Tak jak pan młody podnosi swoją małżonkę zazwyczaj na filmach).
- Co ty robisz? - Spytałam.
- W końcu nie możesz stanąć na jednej nodze. - Powiedział poważnie.
- Ale Remek... - Próbowałam wybić mu ten pomysł z głowy.
- Nie ma żadnego ale, trzymaj latarkę będziesz oświecała mi drogę.
- Remek znowu... - Powiedziałam.
- Jakie znowu?
- Już kiedyś mnie tak niosłeś na samym początku naszej znajomości.
- Co nie podobało ci się? - Spytał.
- Remek, po prostu czuję się niekomfortowo.
- Dobra obiecuję że już tak nie będę, ale dzisiaj to nie obowiązuje.
Remek niesie mnie przez ten ciemny las, czuję się trochę dziwnie. Cały czas rozmawiamy, w pewnej chwili drogę zagrodził nam pewien facet, na twarzy miał kominiarkę, a przynajmniej tak mi się wydaje.
- Dzieciaczki, czy nie jest za późno na romantyczne spacerki po lesie?
- Dobry wieczór, właśnie wracamy, bo jak pan mówił jest późno rodzice będą się niepokoić. - Powiedział ciemnooki, w jednej chwili za nami pojawiło się jeszcze trzech facetów w kominiarkach i kobieta.
- Ojej droga młodzieży może was odprowadzimy żeby wam się nic nie stało. - Powiedziała nieznana mi kobieta.
- Izabella? czyżbym się nie mylił, i jej towarzysz. - powiedział jeden z mężczyzn.
- Tak, a o co chodzi? - Spytałam, jestem przerażona, lecz nie tylko ja, to że Remek mnie niesie, pozwala mi czuć jego bicie serca, i czuć że on też się boi.
- Twoja matka, świętej pamięci jeśli się nie mylę, za młodu trzymała się z nami, później zaszła w ciążę i zerwała z nami kontakt, bała się o ciebie, i słusznie.
- Ale co to ma znaczyć? - Spytałam, w oczach mam łzy.
- Że obydwoje pójdziecie za nami. - Powiedziała kobieta... Sparaliżowani ze strachy poszliśmy za nią a dokładniej Remek poszedł a że on mnie niesie, to tak jakby nie mam wyboru i muszę iść... Zaprowadzili nas do starego budynku w środku lasu, ściany były pomazane i spleśniałe. zaprowadzili nas do małego pomieszczenia bez okien, i zamknęli za nami drzwi.
- Remek?! - Powiedziałam zrozpaczona.
- Wszystko będzie dobrze. - powiedział sadzając mnie na ziemi, po chwili, usiadł obok mnie, i wyciągną telefon z kieszeni spodni.
- Co robisz? - Spytałam szeptem.
- Ciii. - Ciemnooki dał mi do zrozumienia że mam być cicho.
- Pisałem do Dezego, napisałem gdzie jestem, i żeby przyszedł, najlepiej niech zawiadomi policję. - Wyszeptał mi do ucha.
- Remek?! - Powiedziałam.
- Tak. - Spojrzał mi prosto w oczy.
- Boję się. - Powiedziałam, a on przysuną się do mnie i objął mnie ręką, a ja położyłam tą nie bolącą rękę na jego klatce piersiowej.
- Iza nie jest ci zimno? -Spytał.
- Trochę. - Odpowiedziałam a on zdjął bluzę i mnie ją przykrył.
- Ej ale teraz tobie będzie zimno. - Powiedziałam patrząc się w jego oczy.
- Iza mi będzie ciepło. -Odpowiedział Remek.
Po kilkudziesięciu minutach w zamknięciu, drzwi się otworzyły. Stała w nich kobieta, położyła nam na podłodze koc i butelkę wody. Remek podszedł po koc, i znów usiadł obok mnie.
- Dasz mi bluzę ja dam ci kocyk. - Remek się uśmiechną.
- Proszę. - Powiedziałam podając mu bluzę, za to on owiną mnie kocem i posadził na swoich kolanach, jeśli można to tak nazwać, po czym założył bluzę.
- Remek mówiłam ci coś o tym że to niekomfortowe. - Powiedziałam.
- Iza mówiłaś o noszeniu. - Powiedział i mnie przytulił. - A zwłaszcza w grupie raźniej i cieplej.
- Jak myślisz Dezy nas znajdzie? - Powiedziałam szeptem.
- Myślę że tak kiedyś z nim i Wiki przyszliśmy mniej więcej w te okolice. - Odpowiedział mi równie cicho.
W końcu zasnęłam na kolanach Remka, po nie wiem jakim czasie przebudziłam się z tego co czułam, Remik przełożył mnie na podłogę. i krzyczał.
- Nie możecie nas tu więzić.
- Nie krzycz bo obudzisz swoją dziewczynę. - Powiedział damski głos.
- Jak tak się martwisz o Izę to kur*a nas stąd wypuśćcie. - Remek krzyczał coraz głośniej... Ja już nie śpię ale leżę z zamkniętymi oczami żeby mi się nie oberwało.
- Ja znam Izę, a przynajmniej powinnam ją znać. Byłam przyjaciółką jej matki, gdy wszyscy od niej odeszli tylko ja zostałam, jak jej rodzice zmarli gdy miała 10 lat to moi rodzice ją wychowywali, zawsze jak ona nabroiła całą winę brałam na siebie, nawet jak zabiła człowieka, powiedziałam że to ja. Siedziałam w więzieniu 7 lat, mogłam założyć rodzinę, być szczęśliwa, ale nie musiałam obronić dupę jej matce, bo ona była w ciąży chciała wychować dziecko. Miała mnie odwiedzać, lecz zmieniła numer, nie miałam z nią kontaktu. - Jak skończyła to wyszła.
- Remek?! - Zaczęłam płakać.
- Iza nie płacz. - uklęknął obok i mnie przytuli.
_________________
Mam nadzieję że rozdział się podoba. Pisała Patka, czekam na komentarze i to chyba wszystko.

poniedziałek, 2 listopada 2015

Rozdział 25 Mam się bać?

Straciłam poczucie czasu, ale wiem jedno...Minęła dłuuuuga chwila zanim ktoś z nas się odezwał...Przez myśl przeszło mi by napisać SMS'a do Czułka, na prawdę byłam ciekawa czy są razem, ale stwierdziłam, że to byłoby chamskie gdybym im przeszkodziła np: w całowaniu się.
- Robimy nocnego lajwa? - spytał Remek...To zły pomysł! Chociaż? Przy widzach nie byłoby tak niezręcznie, gadalibyśmy normalnie no i Remik nie poruszałby niezręcznych dla mnie tematów...Nie lubię opowiadać o sobie.
- Dobra - powiedziałam po dłuższej chwili.
- Chodź najpierw na kolacje. - no tak, jego mama coś wspominała, że niedługo kolacja. Zeszliśmy więc na dół. Usiedliśmy przy stole i czekaliśmy na jedzenie. Trochę się niecierpliwiłam, bo byłam na prawdę głodna.
- Może pomogę. - zaproponowałam wstając z krzesła. Kobieta zgodziła się. Tak więc zrobiłam wszystko co kazała. Po chwili jedliśmy już jakieś kanapki...Po skończonym posiłku trzeba było znów wdrapać się na górę...No cóż...Wzięłam swój telefon z komody, bo go tu wcześniej zostawiłam i odblokowałam go. Jedna nieodebrana wiadomość od Dezy. Szybko włączyłam wiadomość ciekawa o co chodzi.
Od Dezy: Dziękuję ci Iza :) Znów jesteśmy razem! Jak chcesz to możesz przyjść, bo będzie troche nudno bez ciebie :D
Szczerze mówiąc bardzo chciałam do nich iść i jestem pewna, że na sto procent lepiej bym się bawiła, ale dopiero co do siebie wrócili, niech spędzą czas sami. Szybko mu odpisałam: Nie będę psuć wieczoru, dopiero co do siebie wróciliście :D Gdzieś w szufladzie w salonie powinien być film, to komedia romantyczna i to nie byle jaka :)
Zadowolona wyłączyłam telefon i odłożyłam go tam gdzie leżał. Uśmiechnięta wróciłam usiadłam obok czarnowłosego.
- A ty co taka roześmiana? - spytał...Dziwne pytanie.
- A co już się śmiać nie mogę? - wiem, że zadał mi to pytanie w żartach, ale odpowiedziałam niezbyt miło. Widocznie zmieszany Remek zaczął coś robić przy komputerze.
- Siema! Ja jestem Remek, a ze mną jest moja koleżanka Izabella...Widzę, że jest was dużo, więc chyba możemy zaczynać. - powiedział piwnooki na co się szybko uśmiechnęłam. Pierwszą grą było GTA V, byłam już w tym niezła bo grałam u Dezego. Remik wymyślił,że będziemy jechać bez zatrzymywania się ani hamowania samochodem i ten kto najmniej razy w coś walnie wygrywa...Podobała mi się ta zabawa i to nawet bardzo.
- Tylko pamiętaj nie możesz się zatrzymać... - ile razy on jeszcze to powtórzy!!?? Taka tempa i głucha nie jestem, żeby powtarzać mi coś pięć razy. Wcisnęłam klawisz z całej siły i zaczęło się. Nie obyło się bez walnięcia coś, bo trochę trudno wyrobić się na zakrętach, ale mimo to i tak wygrałam!
- Dziewczyno kiedy ty się grać w to nauczyłaś!? - spytał zdziwiony.
- Sekret, ale mogę powiedzieć, że uczyłam się od prawdziwego wojownika. - odpowiedziałam z satysfakcją. Następną grą był The Forest, ta gra już mi się nie podobała...Te kanibale cały czas mnie straszyły...Poza tym robiło się to trochę nudne kiedy Remciak chodził po lesie bez celu i mówił o jakiś tam interaktywnych czy coś...Postanowiłam, że będę czytać czat i odpowiadać na niektóre rzeczy. Zanim się obejrzeliśmy była 2 rano!! I że mi się jeszcze spać nie chciało!!? Wyjrzałam przez okno, mój dom nadal stał na przeciwko, ciekawe czy Patrycja i Dezy już śpią...
- Więc kończymy live, do następnego! - usłyszałam Remka. Po chwili wyłączył komputer.
- Co robimy? - spytał. Tak na prawdę miałam ochotę na nic i na wszystko...
- Nie wiem. - odpowiedziałam kładąc się na jego łóżku.
- Chcesz iść spać? - spytał. Pokręciłam przecząco głową. Nie chciało mi się spać ani trochę...
- Może się przejdziemy? - zaproponował Remek...Nie lubię spacerować nocą, ale nic się nie stanie, jeśli przejdę się. Po chwili byliśmy na zewnątrz....Powietrze było dość ciepłe, jednak delikatny wiaterek był chłodny, oznaki jesieni...Kiedy już byliśmy w lesie zaczęłam się bać, no bo wiecie jest ciemno, nic nie widać...Nagle coś zaszeleściło...Mam się bać!?